Nie byłem przekonany co do jego słów. Owszem, staram się być dobry w tym, co robię, nawet bardzo dobry, jak nie najlepszy, no ale pomimo moich usilnych starań nie mogę być najlepszy we wszystkim. Do jazdy na łyżwach kiedyś się trochę przykładałem, no a później oczywiście przestałem, bo nie było po co. Na łyżwach nie jeździłem od dobrych kilku lat, ale to jedna z tych umiejętności, których się nie zapomina. I całe szczęście. Nie chciałbym się skompromitować przy Haru, gdyby wyszło, że jednak nie idzie mi to najlepiej.
– Jak słusznie zauważyłeś, wydaje ci się. Za to ty mógłbyś jeździć trochę mniej sztywno – dodałem, mierząc go krytycznym okiem. Wywalać się nie wywalał, ale trochę brakowało mu tej płynności ruchu. – Rozluźnij się trochę.
– Jak stracę czujność, wyląduję tyłkiem na lodzie – bąknął, i po tym już wiedziałem, że muszę mu trochę pomóc, bo pomimo podstawowych umiejętności chciałem od niego trochę więcej, by móc w pełni wykorzystać ten czas.
– Nie wylądujesz. Nie przy mnie. A jeżeli już się tak zdarzy, to ja wyląduję z tobą. By osiągnąć perfekcję trzeba po drodze popełnić kilka błędów – zachęciłem go, chwytając za ręce. Przy mnie się nauczy. Ja już tego dopilnuję. Nie jedną osobę już uczułem jeździć, więc mam w tym takie pewne doświadczenie.
Resztę czasu, który zaplanowałem tylko i wyłącznie na tę aktywność, spędziliśmy na lekkim udoskonaleniu jego podstawowych umiejętności, omijając oczywiście środek jeziora, gdzie lód był najcieńszy. Co jak co, ale nie uśmiechało mi się wpadnięcie do lodowej wody, bo ani to zdrowe, ani bezpieczne. Zdrowy rozsądek nakazywał mi si trzymać brzegów i to robiłem. Haru pod koniec już jeździł naprawdę świetnie, a już na pewno lepiej, niż na początku.
Jeżdżenie na łyżwach, które wymagało ciągłej pracy nóg, jak każda aktywność była trochę męcząca, dlatego po pewnym czasie w końcu zdecydowaliśmy się ją zakończyć. Może gdybym był w pełni zdrowy, mógłbym jeszcze trochę pojeździć, ale dalej czułem braki w sile spowodowane trzytygodniowym letargiem. Mam nadzieję, że to się w końcu zmieni, bo mój stan tylko ogranicza Haru, a nie tego dla niego chcę.
– Dużo dziewczyn na takie randki zapraszałeś? – spytał Haru, kiedy zmienialiśmy łyżwy na normalne buty.
– Nie. W tej okolicy mieszkały tylko dwie, więc to z nimi się wymykałem. Czasem babka zapraszała kogoś do nas, i jeżeli ten ktoś miał córkę, też się zdarzało – powiedziałem zgodnie z prawdą, nie widząc powodu, dla którego miałbym to ukrywać.
– Wymykałeś? – powtórzył, ewidentnie tym zaciekawiony.
– Wymykałem. W środku nocy najczęściej. Chcieliśmy trochę prywatności, bo na każde wyjście musieliśmy mieć opiekuna, albo chociaż jakiegoś ochroniarza, i wpadłem na coś takiego. Dziewczyny były tym zachwycone, co mnie nawet trochę dziwiło, no ale kobiety od zawsze trochę inaczej patrzą na świat – rozwinąłem ten temat.
– A zatem wymykałeś się na randki w świetle księżyca i później mi mówisz, że nie wiesz, jak być romantycznym? – zapytał z niedowierzaniem, a ja go nie zrozumiałem.
– No i przecież w niczym cię nie okłamałem. Nie rozumiem tego. I nie byłem romantyczny, to była jedyna pora, w której można było się spotkać – odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Co romantycznego mogłoby być w nocy? Jest ciemno. I zimno, za wyjątkiem lata, w lato jeszcze jest znośnie. Noc to jest od spania i zbierania energii na dzień następny. I czasem ewentualnie innych aktywności, no ale tego na tamte czasy nie robiłem, byłem na to za młody.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz