Byłem na niego naprawdę zły, za to, co się stało, a jednak głos wewnątrz mnie chciał, abym już mu odpuścił i może najwyższa pora to zrobić? Widzę, że żałuję, widzę, że jest mu z tym źle a więc najwyższa pora dać mu spokój, ale nie teraz muszę wsiąść kilkanaście wdechów, aby się uspokoić..
Cały dzień raczej spędziłem w kuchni. Czując, że tego właśnie potrzebuję, aby dojść do siebie, aby przestać się złościć na męża, który raczej już odkupił swoje winy.
- Sorey chodź, proszę do mnie - Poprosiłem, po obiedzie, gdy naszych dzieci położyły się na popołudniową drzemkę.
Mój mąż niepewnie przyszedł do mnie do kuchni, opierając się o ścianę, przypominając troszkę zwierzę w popłochu, które boi się konsekwencji tego, co może się wydarzyć.
- Przepraszam - Powiedziałem spokojnie, czując, że powinienem to zrobić już, teraz kiedy wreszcie czuje, że źle się zachowywałam.
- Przepraszasz? - Zapytał, zaskoczony chyba nie spodziewając się tego po mnie. A to ciekawe, bo akurat ja jestem w stanie przepraszać i nie raz już przepraszałem.
- Tak przepraszam za to, że się na ciebie zdenerwowałem i za to, jak się zachowywałem. Ja po prostu źle czułem się z tym, że mnie ignorujesz, a to spowodowało, że wybuchłem, ale tak naprawdę nie chcę, żebyś szedł nigdzie i chciałbym, żebyśmy wreszcie spędzili czas we dwoje, nie musi to być nie wiadomo co ale chciałbym się, choć móc do ciebie przytulić i nadrobić ten stracony czas - Wyjaśniłem, uśmiechając się łagodnie, mając szczerą nadzieję, że dzięki temu jakoś będziemy w stanie się porozumieć.
- To znaczy, że mogę się do ciebie przytulić? - Zapytał, niepewnie przyglądając mi się z uwagą.
- Tak, możesz - Zgodziłem się, bardzo tego chcąc, mogę być dla niego zły za to, że jest głupi, ale to nie powód, aby karać go przez cały czas.
Sorey uśmiechnął się na moją odpowiedź, przytulając się do mnie, rany jak bardzo potrzebowałem tego, aby się do mnie przytulił, potrzebowałem jego obecności i ciepła, którego naprawdę ostatnio mi brakowało.
Zadowolony z jego bliskości i ciepła wtuliłem się w niego jeszcze bardziej, zamykając swoje oczy, nie mogąc nacieszyć się tym, że wreszcie go mam i mogę poczuć jego zapach.
Sorey pocałował mnie w czubek głowy, nie puszczając ani na chwilę, mocno trzymając w swoich ramionach.
- Kocham cię - Wyszeptałem, całując go w podbródek.
- I ja ciebie Miki, proszę, tylko abyś już więcej się na mnie nie złościł - Poprosił, z czym nie mógłbym się nie zgodzić, nie mogę się na niego złościć, nie za to, że popełnił błąd, bojąc się o to, że mógłby mnie zdradzić, powinienem się cieszyć, że tak się dla mnie starał, a zamiast tego się złoszczę, tak jakbym zapomniał o tym, jaki jest mój mąż.
- Nie będę, obiecuję - Przyznałem, naprawdę nie chcąc, aby to się powtórzyło, fakt faktem czasem możemy się pokłócić, bo jesteśmy tylko ludźmi, a raczej aniołami z zachowaniem ludzkim, ale to nie powód, aby się na niego przez cały czas złościć. - Proszę, tylko abyś już mnie więcej nie ignorował - Dodałem, chcąc spędzić z nim czas bez niepotrzebnych kłótni.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz