Tak jak mój mąż, tak i ja kocham go i to Kocham nad życie swoje, nie wyobrażam sobie czuć czegoś takiego do kogoś innego, on jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało i nie chciałbym na jego miejsce nikogo innego, nawet jeśli zachowuje się jak małe dziecko którym trzeba się opiekować i które trzeba kochać, aby przypadkiem nie poczuło się odtrącone.
- I ja ciebie kocham Sorey, kocham jak nikogo innego na tym świecie - Odpowiedziałem, chowając się w jego ramionach, potrzebując w tej chwili tylko jego bliskości.
Sorey głaskał mnie delikatnie po głowie, nim odpłynąłem do krainy snów zmęczony tym ostatnim stresem, nerwami i innymi skutkami ubocznymi przebywania z moim bratem, jak dobrze, że to już koniec.
Nasze dzieci które zdążyły się już wyspać, przybiegły do naszej sypialni, wskakując nam do łóżka, głośno dając o sobie znać. Nie byliśmy zadowoleni, ale co poradzić mogliśmy, mieliśmy dzieci a skoro je mamy to i opieka nad nimi jest naszym obowiązkiem.
- Chcecie coś zjeść? - Zapytał tatuś, jak zawsze dbając o to, aby dzieci były szczęśliwe.
- Tak, coś słodkiego.. Coś owocowego - Hana stwierdziła, że ma być to słodkie, a Haru znów chciał coś owocowego, a więc musieliśmy połączyć jedno z drugim, aby oboje dzieci były szczęśliwe.
- To może racuchy z czekoladą i owocami? - Zaproponowałem, pamiętając, że niektóre udało mi się zamrozić, a więc jest szansa, że będę mógł im coś zrobić, wraz z moim mężem który również chętnie będzie gotował.
- Tak! - Dzieci krzyknęły w tym samym momencie, wybiegając z naszej sypialni.
- Miki leż sobie w łóżku ja wszystko przygotuje - Zaproponował, z czym nie mogłem, a nawet nie chciałem się zgodzić, mając trochę inny plan, na to, co będziemy robić w tej chwili.
- O nie, nie mój drogi tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, brakowało mi ostatnio twojej uwagi - Odpowiedziałem, nie mając zamiaru leżeć w łóżku, gdy mój Sorey będzie pracował.
- No, jeśli bardzo ci na tym zależy, nie mogę ci tego zabronić - Zgodził się tylko dlatego, że nie miał innego wyjścia, całując mnie w czoło, nim wstał z łóżka, wychodząc z naszej sypialni z powodu czego i ja musiałem podnieść się z łóżka, idąc do kuchni, gdzie wspólnie mogliśmy przygotować posiłek dla dzieci, spędzając wspólnie czas który był dla nas bardzo ważny nim Sorey, znów musiał pójść do pracy, zmuszając mnie tym samym do samotnych nocy których nie chciałem już przeżywać.
- Sorey nie chciałbym, abyś nadal pracował w nocy - Zacząłem, gdy poprawiałem jego ubrania które lekko były pogięte.
- Miki jeszcze tylko tydzień, nawet nie zauważysz, kiedy to przeminie - Nie taką odpowiedzi chciałem uzyskać, chciałem, aby już przestał pracować, potrzebując go co noc, potrzebując się do niego przytulić, bo tego właśnie mi brakowało.
- Nie możesz trochę wcześniej zakończyć pracę? - Zapytałem, mając nadzieję, że odpowiedź będzie bardziej taka jaką chciałbym ją usłyszeć.
- Nie Miki, przecież dasz radę wytrzymać jeszcze ten tydzień beze mnie - Odpowiedział, całując mnie w czoło, no i tyle by było z naszej rozmowy, ja mówię, jedno a on mówi drugie i jak zwykle nic z tego nie wychodzi.
- No dobrze, w takim razie bezpiecznej pracy ci życzę - Ucałowałem jego policzek, łagodnie się przy tym uśmiechając.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz