niedziela, 7 kwietnia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Zerknąłem na mojego męża, uśmiechając się, do niego słodko podchodząc bliżej, aby położyć dłonie na jego torsie.
- Bardzo przepraszam mój panie, musiałem nakarmić nasze zwierzęta nim przybyłym do ciebie - Wytłumaczyłem się, mając nadzieję, że moje wytłumaczenie jest wystarczające dla męża, chociaż patrząc, na niego wiem, że nie.
- Twoim obowiązkiem było zrobić to szybko, na tyle szybko, abyś zdążył wrócić nim się przebudze - Gdy to powiedział, chwycił mocno moje włosy, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, trzymając nas do samego końca, nim zabrakło nam oddechu.
Ciężko oddychając, spojrzałem w oczy mojego męża, widząc uśmiech na jego twarzy.. - Na kolana - Rozkazał, zadając mi spojrzenie którego nie można zignorować.
Posłusznie zrobiłem to, co mi kazał, patrząc mu prosto w oczy.
- A teraz już wiesz, co masz robić - Trzymając wciąż moje włosy, zbliżył moją twarz do swojego przyjaciela którego chętnie wziąłem do ust, zaspokajając jego potrzeby, pieszcząc go do samego końca, czując gorącego które rozeszło się po moich ustach.
Sorey znów szarpnął mnie za włosy, zmuszając do puszczenia go i wstania na równe nogi.
Myśląc, że to już wszystko chciałem się do niego zbliżyć, na co się nie zgodził, chwytając mnie za dłoń ciągnąć w stronę kanapy na której usiadł, zmuszając mnie do położenia się na jego kolanach.
- Co rob... - Nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, dostając mocnego klapsa w tyłek, zaskoczony, a jednocześnie podniecony jęknąłem cicho.
- Czy na pozwoliłem ci mówić? - I znów mi się oberwało, zagrażając dolną wargę, wnikałem paznokcie w kanapę, czując przechodzący mnie ból który naprawdę mnie nakręcił. - Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy - Usłyszałem gdy tyłek piekł mnie jak jeszcze nigdy wcześniej.
- T. Tak.. - Wyszeptałem, ciężko przy tym dysząc, trafiając na stół w salonie, gdzie zostałem mocno złapany za biodra, już po chwili czując go w sobie.
Krzyknąłem, paznokciami drapiąc po stole, czując jak wszystkie moje skryte marzenia, właśnie zostały zaspokojone.
Nasz seks był naprawdę bardzo pikantny, a i dla mnie bolesny a mimo to pragnąłem go jeszcze bardziej.
Sorey widząc, że jeszcze mi mało, zabrał mnie do sypialni, gdzie zdjął ze mnie sukienkę, porządnie pieszcząc moje ciało, kolejny raz doprowadzając mnie dziś do szaleństwa, nim odpadłem, naprawdę nie mając siły już na igraszki..

Zmęczony, ale naprawdę zaspokojony otworzyłem oczy, rozciągając się leniwie, podnosząc do siadu z lekkim skrzywieniem na twarzy.
Mój tyłek naprawdę mnie piekł od klapsów które mi wymierzył wczoraj Sorey.
- O już nie śpisz, dzień dobry moja słodka pokojówko, wyspałeś się, chociaż? - Usłyszałem głos męża, który właśnie wszedł do sypialni z gorącą czekoladą i uśmiechem na jego ustach.
- Dzień dobry, tak mój panie wyspałem się - Przyznałem z zadowoleniem wymalowanym na twarzy wraz z bólem który również tam się malował.
- A jak ma się twoja pupa? - Chyba zauważył ból na twarzy, z powodu czego mam nadzieję, nie będzie się obwiniał.
- Boli, ale to całkiem przyjemny ból, lubię, gdy mnie tak traktujesz, troszeczkę ostro, ale do tego seksownie - Przyznałem, biorąc od niego gorący kubek z czekoladą.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz