środa, 10 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Ja także bardzo cieszyłem się z tego, że to koniec pomimo tego, że koniec końców ta praca taka zła nie była. Na początku denerwowało mnie to, że pracowałem ciężej niż wszyscy inni, ale finalnie też dobrze na tym wyszedłem, bo moja wypłata będzie nieco większa. No i też wcześniej mogłem wyjść, jeżeli skończyłem. Jedyny problem to taki, że praca na nocki jest dosyć męcząca, psychicznie i fizycznie, bo jednak mojego Miki'ego mi bardzo mało przez ten czas było, a i ja za bardzo niewyspany chodziłem. No i plecy... momentami wrażenie miałem, że mi tyłkiem wyjdą. Jeszcze dzisiaj się pomęczę, a jak wrócę, będę mógł iść spać, nie musząc wyprawiać dzieci do szkoły. Całe szczęście, że dzisiaj miały wolne, bo nie wiem, jak znalazłbym energię do tego, by je zaprowadzić i później jeszcze przyprowadzić, a Miki'ego samego bym nie puścił. Jeszcze czasem jak odprowadzałem go do pracy, albo przeprowadzałem z pracy, dostrzegałem kątem oka te niezadowolone miny. Raz nawet mnie przed nim ostrzegł. W sensie, przed Makoto, nie moim Mikim. Po co ktokolwiek miałby mnie ostrzegać przed moim Mikim? Przecież to najcudowniejszy aniołek na świecie, chociaż nieposłuszny strasznie. Zawsze musi coś kombinować. 
– Pomagałem ci tylko. To źle? – spytałem, trochę nie rozumiejąc jego wypowiedzi. Zamiast wykorzystywać czas na sen, wykorzystywałem czas na dom. Na dzieci. Na niego... No, na niego najmniej, ale starałem się robić wszystko, by go odciążyć. A to raczej dobrze. Z tego co widziałem, i słyszałem, to na głowie kobiet było wszystko, a mężczyźni zajmowali się utrzymaniem domu. W najlepszym przypadku. 
– Nie, nie o to mi chodziło. Po prostu mi ciebie za mało. Dlatego wracaj do mnie szybko – poprosił, całując mnie w policzek.
Wziąłem sobie jego słowa do serca i bardzo szybko starałem się uwinąć w pracy, nie mogąc się już doczekać powrotu, trochę też ignorując ten ból pleców, który narastał. Co ciekawe, w drodze do pracy, jak i w drodze z niej, znów spotkałem mieszkającą obok nas starszą panią. Kiedy wychodziłem, siedziała sobie na ganeczku, mierząc mnie wzrokiem nienawistnym, jakbym jej krzywdę zrobił. Podobnie było rano, ale wtedy wpatrywała się ze mnie zza firanki i chyba myślała, że jej nie widzę. Czy ja jej coś zrobiłem? I czy ona kiedykolwiek w ogóle śpi? Trochę dobrze, że nie dożyłem starości, bo Miki chyba by tam ze mną zwariował, gdybym obserwował ludzi dwadzieścia cztery na siedem. I ja też bym zwariował. 
Padnięty, ale i jednocześnie zadowolony, po powrocie do domu schowałem pieniądze w bezpiecznym miejscu, nakarmiłem zwierzaki, które chciały jeść, szybko się obmyłem i poszedłem na górę, do mojego Mikleo. Ledwo położyłem się do łóżka i do niego przytuliłem, a on już odwrócił się w moją stronę z zaspanym wyrazem twarzy. Czyli w nocy spał. A to bardzo dobrze. Znaczyło to, że wypoczął, co przecież się mu różnie zdarza. 
– Dzień dobry. Wybacz, że cię wybudziłem – powiedziałem cicho, całując go w policzek. 
– Nic się nie stało, cieszę się, że już wróciłeś – odpowiedział, tuląc się do mnie. 
– A tak właściwie, Miki... rozmawiałeś ostatnio z naszą sąsiadką? Bo mam wrażenie, że dziwnie tak trochę na mnie patrzy. I to znacznie bardziej dziwnie niż do tej pory – zapytałem, bo to tak trochę nie dawało mi spokoju. Byliśmy w stosunkach neutralnych, ale teraz to mam wrażenie, jakby sobie ze mnie swojego wroga zrobiła, czy coś. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz