niedziela, 7 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy ja chciałem, by mój Miki piękny później założył sukienkę? Nie pogardziłbym, owszem. Ale też nie potrzebuję tego, by się podniecić. Mi wystarczy tylko i wyłącznie mój Miki, on już sam w sobie wyglądał przepięknie i podniecająco. Ja naprawdę nie potrzebowałem wiele do szczęścia, wystarczy mi tylko o wyłącznie on. No i nasze dzieci, ale one są dobre do innego rodzaju szczęścia. Ale do tego, które potrzebowałem w tym momencie, wystarczy mi tylko i wyłącznie mój Miki. 
– Ja ci tego nie bronię, do szczęścia wystarczysz mi po prostu ty – przyznałem zadowolony, gładząc go po cudownie gładkim policzku. I do tego takim pięknym. Rany, jaki mój mąż był przecudowny. I pod względem charakteru, i wyglądu... Chociaż, ja już bym nie chciał, by chodziło po tym świecie chodziło więcej osób, które wyglądałyby jak mój kochany Miki. On i jego brat bliźniak w zupełności wystarczają. Właściwie, to tylko Miki mi wystarczy. Jego brat bliźniak to za dużo, zwłaszcza, że wyglądali identycznie. Gdyby ten Makoto miał jakiś pieprzyk, czy inne znamie byłoby łatwiej... no cóż, na szczęście już jest w tym mieście tylko mój Miki. Jeszcze inni mężczyźni także muszą się o tym dowiedzieć, by przypadkiem znów żaden z nich go nie zaatakował podczas drogi do pracy, czy powrotu z niej, bo ja go przecież nie będę odprowadzał do niej cały czas. Ale chyba przez ten tydzień odprowadzać go do pałacu będę. Dla swojego spokoju. 
– Także pozwól, że ja cię zaskoczę – obiecał, przymykając oczy. Naprawdę był zmęczony... cóż, to był mój cel, porządnie go wymęczyć. Miałem nadzieję, że nie przesadziłem, kiedy chwyciłem i ciągnąłem go za włosy, czy też kiedy go gryzłem. Tego chciał, to i to mu dałem, nie bardzo patrząc na to, jakie ślady mu zostawiam. Dopiero teraz widzę te wszystkie siniaki i zęby i trochę źle się z tego powodu czułem. 
– Zezwalam – odpowiedziałem rozbawiony, przytulając go do siebie i przymykając oczy. Trzeba było w końcu troszkę odpocząć, by zebrać siły, które wykorzystamy później znów dla siebie. 
Kiedy następnym razem się obudziłem, mojego męża nie było obok mnie, co było zaskakujące. Gdzie on poszedł? Myślałem, że jeszcze sobie pokorzystamy z wolnego czasu. Jest wieczór, ja jestem wyspany, on pewnie też, więc w czym problem? Na moje szczęście poszukiwania nie trwały długo, bo podążyłem za światłem, które dochodziło z dołu, z kuchni. I jak wszedłem do pomieszczenia dostrzegłem, że mój mąż faktycznie tam był. Ale za to jak ładnie wyglądał... założył na siebie strój pokojówki. Ale calutki strój pokojówki. Miał na sobie wszystkie dodatki, jakie były dołączone do tego stroju. Miał na sobie oczywiście czarną sukienkę, bielutki fartuszek, opaskę na włosy, pończoszki, buciki, i do tego wszystkiego rozpuszczone włosy... wyglądał naprawdę zniewalająco. 
– Służba chyba się trochę spóźniła. Pokojówki spodziewałem się w sypialni, nie w kuchni. Niesubordynację należy karać – odpowiedziałem, opierając się o framugę i obserwując, jak mój mąż niewzruszony moją obecnością kończy karmić zwierzaki. Chyba dlatego tu przyszedł. Chciał nakarmić zwierzaki i po tym pewnie przyszedłby do sypialni. Tylko czemu wpierw się ubrał i wtedy zdecydował się nakarmić zwierzaki? Nie lepiej wpierw je nakarmić i później się ubrać? No ale wtedy nie mógłbym mu wymierzyć kary... To nie, to nawet lepiej, że tak postąpił. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz