Widząc, w jakim stanie było jego ciało, poczułem się trochę winien. Wczoraj, kiedy uprawiałem z nim seks, nie myślałem za bardzo o tym. Może trochę na początku, kiedy to miałem z tyłu głowy to, że on lubi, jak go czasem chwycę gdzieś mocniej, albo szarpnę za włosy, zostawię ślady na jego ciele, i właśnie na tym się skupiałem, by mu to dać. A później, jak już dostrzegłem, że naprawdę się mu to podoba, to jakoś tak zapomniałem o tym, że mogę mu zrobić krzywdę. No i teraz to widzę. I nie czuję się z tego powodu dobrze.
– Nie wiem, przy taki przyjemny, kiedy będziesz musiał siedzieć na tyłku – odparłem, siadając obok niego.
– No to będę stał, co to dla mnie. Uwierz mi, skarbie, doskonale wiedziałem, na co się piszę – uspokoił mnie, uśmiechając się do mnie delikatnie, no ale ja dalej byłem taki trochę nieprzekonany.
– Będziesz jeszcze musiał ukryć te wszystkie ślady. Jak dzieci to zauważą, to nie przestaną zasypywać cię pytaniami, a ja nie wiem, co by im odpowiadać – odparłem, odgarniając włosy z jego karku. Nawet tam były ślady moich zębów... kiedy ja to zrobiłem? Jak go po klapsach popchnąłem na stół? Wcześniej? Nie pamiętałem tego. Wiem, że mi było dobrze, i jemu też chyba było dobrze, a jak nam obu było dobrze, to tak niezbyt zwracałem uwagę na to, co się dzieje.
– Kiedyś tłumaczyłeś, że to myszy – odpowiedział rozbawiony, popijając gorącą czekoladę.
– Kiedy takie coś miało miejsce? – spytałem, marszcząc brwi.
– Jak byłeś człowiekiem. Yuki'emu to wmawialiśmy, że przyszła wielka mysz i mnie pogryzła – odparł rozbawiony i chyba jednocześnie rozmarzony. Chyba tęsknił za tymi czasami... Jeszcze nie myślałem nad tym, jak wrócić do bycia człowiekiem. Miałem trochę inne sprawy na głowie, praca, jego brat, mój Miki... Jeszcze tydzień i będę mógł się na tym w pełni skupię. – I później byłeś taką moją myszką.
– Mysz, kaczka... Czemu nie takie głupie przezwiska przypisujesz? Ja ci wyglądam jak mysz? Albo kaczka? Jak nazywałeś mnie swoim panem, było to o wiele lepsze – mruknąłem, trochę oburzony tym. Ja mu takie słodziutkie przypisuję, jest moją piękną Owieczką, a ja? Jakąś myszą. Albo kaczką. Co to niby ma znaczyć? Że co, mam dziób, a nie usta, czy co?
– Zastanowię się nad tym – odparł jedynie, uśmiechając się do mnie uroczo. Zastanowi się? No dobrze, niechaj już mu będzie.
– Więc się zastanawiaj, a ja idę po dzieci – odpowiedziałem, wstając z łóżka.
– A musisz? Miło by było, gdybyśmy trochę poleżeli razem... – zaproponował, chwytając moją dłoń.
– Owieczko, niedługo się ściemniać będzie, a ty musisz się ogarnąć, bo ja się nie godzę na bycie myszą. Będę powoli się zbierał, tak, byś zdążył się ubrać i to wszystko zakryć – obiecałem, całując go w czoło.
Byłem ogarnięty, i cały dom także ogarnąłem, łącznie ze zwierzakami, dlatego wystarczyło, że założyłem buty, płaszcz i mogłem wychodzić. Na swoim podwórku obok siedziała nasza starsza sąsiadka, która na mój widok zrobiła bardzo dziwną minę, coś tam sobie poburczała pod nosem i nie odpowiedziała na moje dzień dobry. Cóż, ja tam za nią nigdy nie przepadałem. I ona za mną też. Kto wie, co jej w głowie siedzi...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz