wtorek, 9 kwietnia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Cierpliwie czekałem, aż Miki się zbierze, chociaż do końca zadowolony z tego to ja nie byłem. Bo czemu miałbym być? Miki się mnie ewidentnie nie posłuchał, a powinien, w końcu tak się umawialiśmy. Gdyby nie to, że byliśmy w zamku, w pokoju, do którego w każdej chwili mógł ktoś wejść, pewnie bym go przełożył przez przez kolano i wymierzył karę. Albo przez stół, już nie musi być przez to kolano. Miki w tym momencie ewidentnie na tę karę zasługuje, okazując mi taką niesubordynację. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli znów sobie to odbić... Ale to chyba będzie miało miejsce dopiero za tydzień, wtedy, jak dzieci będą w szkole, a my w domu. 
– Już? – spytałem, troszkę taki zniecierpliwiony. Rozumiem, że może pracować, dopóki mnie nie ma, ale jak już się pojawiam, no to wypada skończyć pracę. I tak robi on więcej niż powinien. A ja musiałem jeszcze dokończyć obiad dla dzieci, zająć się nimi i opcjonalnie się przespać, ale nie wiem, czy mi się uda, wszystko zależy od tego, jak mi pójdzie z dziećmi. I ich pracami domowymi. 
– Już, już. Wiesz, gdybyś mnie nie odbierał, mógłbyś się wyspać – odpowiedział, podchodząc do mnie i stając na palcach, by ucałować mnie w linię żuchwy. 
– A ty byś wracał trzy godziny później. I jeszcze ktoś by cię skrzywdził. Nie, nie ma mowy, wolę poświęcić swój sen, by mieć pewność, że się nic nie dzieje z tobą – odpowiedziałem, chwytając jego dłoń i prowadząc go na błonia, gdzie były dzieci, Alisha i ich kucyk. Dobrze, że cieszą się jeszcze tym jednym kucykiem na spółkę, chociaż czasami byłem świadkiem tego, że się o niego trochę kłócą. Oby tylko Alisha nie wpadła na cudowny pomysł, że będą mieć dwa kucyki. Jeden im w zupełności wystarczy. Tak w ogóle to mieli zajmować się zwierzakami, Haru sobie wziął pod opiekę Wąsika, Hana Kluskę, i co? Głównie i tak to jest na głowie rodziców. Tyle dobrego, że czasem im atencji dadzą i je wymęczą zabawą. 
– No bez przesady, brakło mi piętnaście minut teraz do zaliczenia pracy. Góra trzydzieści – stwierdził, na co westchnąłem cicho. 
– A później by się okazało, że jeszcze możesz zrobić to, a potem to, i jeszcze przy okazji coś innego... Miki, powinieneś wiedzieć, kiedy sobie powiedzieć stop. Dla swojego dobra – odpowiedziałem mając cichą nadzieję, że w końcu to do niego dotrze, ale coś w głębi duszy mówiło mi, że nie, że wcale tak nie będzie. Mój Miki jest uparty. I to strasznie uparty. I ma jakiś fetysz do krzywdzenia siebie, w większym bądź mniejszym stopniu. 
– Dobrze, będę zwracał na to uwagę – odparł, ale mnie się tak coś wydawało, że powiedział to tylko dlatego, bym dał mu spokój. – Chodźmy już po dzieci i wracajmy do domu. Musisz się położyć, mówiłeś w końcu, że jesteś zmęczony. 
– Położę się, jak będę miał czas. A muszę dokończyć obiad, posprzątać po nim, pomóc dzieciom w pracach domowych... nie mogę cię przecież zostawić samego z tym wszystkim – odparłem, chcąc mu jasno nakreślić sytuację. Nie położę się, dopóki wszystko w domu nie będzie zrobione.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz