Wpatrywałem się w niego z przerażeniem próbując zrozumieć, co on właśnie zrobił. Miał spotkać się przecież z kumplem i nie narobić sobie żadnych kłopotów, a on co? I jeszcze zadowolony z siebie. Przecież jeżeli ktoś go zobaczył w takim stanie, to nie dość, że przecież połączy to z morderstwem tego... jakkolwiek ten człowiek się tam nazywał, z morderstwami sprzed miesiąca. I porozrzucanymi truchłami zwierząt po lesie. A już było dobrze, powoli wychodziliśmy na prostą... przecież jak on dojdzie do siebie, i zda sobie sprawę z tego, co uczynił, znów będzie się siebie bał. I bał się o mnie.
- Nie neguję tego, że sobie na to zasłużył. Bardziej neguję to, że zrobiłeś to w sposób bardzo niechlujny i widoczny. I że w tym momencie spożywasz jego krew. Zdajesz sobie sprawę z tego, że on mógł być chory na jakieś świństwo? Teraz też to możesz mieć – zacząłem od jednej z wielu rzeczy, która mnie w tym martwiła, chociaż to gdzieś było jedno z moich najmniejszych zmartwień. – Widział cię ktoś? – zapytałem, nie spuszczając z niego wzroku i powoli do niego podchodząc. Służbie zapewniłem wystarczająco zająć, ale nie wiem, czy nikt go na mieście nie widział. A jeżeli widział, to chyba jedyne, co nam pozostaje, to ucieczka. Nikomu raczej nie wmówię, że to nie był Haru, bo ten na przykład siedział ze mną w domu, to będzie jasne, że przecież go kryję.
- Oczywiście, że nie. Tak mi się wydaje – odpowiedział niezdecydowany, drapiąc się po brodzie. Ton głosu, gesty... zdecydowanie nie zachowywał się jak Haru, którego znam. Miałem wrażenie, że niewiele dzieliło go od przemiany.
- Więc oby ci się dobrze wydawało. Chodź, trzeba cię doprowadzić do porządku, i spalić te ubrania, bo ich już się nie uratuje – dodałem, chwytając jego dłoń i ciągnąc go do łazienki. Najpierw doprowadzę go do porządku. A potem będę myślał, co dalej.
Ku mojemu zdziwieniu, Haru nie stawiał oporu, a grzecznie dał mi się poprowadzić. Nawet merdał ogonem, co biorąc pod uwagę jego cały wygląd, nie było słodkie, a przerażające i niepokojące. Cóż, najważniejsze, że się nie szarpie. Haru także odwzajemnił uścisk dłoni, jednocześnie wbijając długie i ostre pazury w moją dłoń. Chyba nie był tego świadom, chociaż... teraz w tak dziwnym stanie jest, że w sumie mógł to robić specjalnie, bo chciał krwi. I to w sumie lepiej, by tą moją zlizywał, niż jakiegoś skurwysyna, aczkolwiek niech sobie nie myśli, że będę z tego powodu zachwycony.
- Siadaj – poprosiłem, puszczając jego dłoń. Tylko, że on jej nie puścił. Co więcej, przysunął ją bliżej swojej twarzy, obserwując z uwagą kapiącą krew z rozcięcia.
- Twoja krew pacnie cudownie – odpowiedział rozmarzony, szczerząc do mnie ostre zęby.
- Bardzo lubię unikalne komplementy, dziękuję – odezwałem się, nie do końca wiedząc, jak na te słowa zareagować. Czasem mu mówiłem, że mógłby się wysilić z komplementami i powiedzieć coś kreatywnego, ale raczej nie tego od niego wymagałem. A już na pewno nie tego, że będzie mi zlizywał krew z dłoni. Chciałem wyrwać dłoń z jego uścisku, ale naprawdę mocno mnie trzymał i nic z tym zrobić nie mogłem. – Mógłbyś przestać, bardzo proszę? Muszę ci przygotować kąpiel. I nie czuję się komfortowo, kiedy tak robisz – poprosiłem, coraz bardziej czując niepokój w związku z jego zachowaniem. Liczyłem jednak, że spokojna rozmowa podziała. Do tej pory to działało, więc i teraz podziała.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz