Rozumiałem, że Sorey bardzo chciał pomóc, porozmawiać z Haną wesprzeć ją tak po prostu być przy niej, problem w tym był jeden, Hana ani nie wpuści go do pokoju, ani nie będzie chciała jeść, a tym bardziej nie będzie chciała z nim rozmawiać, już przechodziłem to z Misaki, a dzięki większej empatyczności potrafiłem wyczuć, kiedy trzeba dać czas dziecku na rozmowę i szczere otwarcie się przed rodzicem.
- To bardzo miłe z twojej strony Sorry problem jednak tkwi w tym, że ona nie będzie chciała jeść ani z tobą rozmawiać - Starałem się go uspokoić, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak to się wszystko skończy.
- To chociaż przy niej będę - To było naprawdę kochane z jego strony, wspaniały z niego tata.
- Na pewno zamknęła drzwi, nie wejdziesz tam, nawet jeśli bardzo będziesz chciał - Wytłumaczyłem, nakładając Haru naleśniki, który patrzył na mnie w tej chwili ze skutkiem, co trochę mi podpowiadało, co mogło się wydarzyć.
- To, co mam teraz zrobić? - Sorey nie chciał odpuścić, wpatrując się nerwowo w schody.
- Czekać, tylko to nam pozostało, musi przetrawić to, co ją gryzie, a gdy tak się stanie, sama do nad przyjdzie - Wytłumaczyłem, wiedząc, że Sorey się ze mną zgadza, mimo że nie chcę, rozumiałem go doskonale, najchętniej też bym tam poszedł. Wiem, jednak jak to wygląda, w tej chwili najważniejsze jest, abyśmy jako jej rodzice byli wobec niej wyrozumiali i dalej jej czas na rozmowę.
Hana pojawiła się w kuchni, gdy tylko ochłonęła, prosząc mnie o przygotowanie herbaty, zasiadając przy stole.
Od razu zrobiłem, dla niej herbatę wiedząc, że jak na razie nie będzie w stanie nic przełknąć, dlatego nawet nie pytałem, o jedzenie ciesząc się w duchu, chociażby z tej herbaty.
- Co się stało księżniczko? Powiedz, nam proszę, bardzo się z mamą o ciebie martwimy - Sorey nie mógł już wytrzymać tej presji, troszeczkę zbyt nerwowo wyczekując wyjaśnień naszej córki.
Hans wzięła łyk herbaty, a następnie rozpłakała się, zakrywając dłońmi swoją twarz, nie będąc jeszcze gotową na rozmowę...
- Przepraszam - Wydusiła nie potrafią się w tej chwili uśpić.
- Nie przepraszaj, czasem trzeba się wypłakać, jeśli tego potrzebujesz płacz, jeśli chcesz rozmawiać, to rozmawiaj, jeśli chcesz milczeć, możemy milczeć - Mówiłem spokojnie, głaszcząc ją delikatnie po głowie, po chwili czując, jak wtula się w moje ciało, chowając twarz w moich ramionach, przypominając mi znów tę małą dziewczynkę, która zawsze przychodziła do mnie, płacząc w moich ramionach, gdy nie było jej tatusia w domu.
- Mój.... Chłopak.. On... On... Mnie zdradził... I... I zostawił - Wydusiła to z siebie, zaskakując nas tą informacją.
- Co? Dlaczego on to zrobił? - Sorey od razu cały się spiął, nie ukrywając swojej złości, oj to nie dobrze, nie teraz gdy tak ciężko przechodzi dojrzewanie.
- Powiedział.. mi... że... Nie jestem... Dość dobra dla niego.. bo.. nie chciałam mi się oddać... a wy... Jesteście toksyczni... Dlatego nie możemy robić tego, na co ma ochotę - Gdy to wszystko mówiła, serce mi się krajało, co za okropny chłopak, jak można tak w ogóle postąpić.
Sorey bez słowa wstał, opuszczając kuchnie, a następnie dom.
Zmartwiony tym, co może zrobić, chciałem wstać i zanim pójść, jednak nie mogłem zostawić Hany, ona mnie teraz potrzebowała, chciała się wygadać, chciała pocieszenia i przytulania, a to było dla mnie w tej chwili najważniejsze.
Mam tylko nadzieję, że mój mąż nie zrobi niczego głupiego, czego będzie później żałował.
<Patrzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz