Nad ranem, gdy tylko zobaczyłem śpiącego już na mnie narzeczonego, delikatnie położyłem go na poduszkę, nie chcąc, aby spał w takiej pozycji, to zdecydowanie nie było zdrowe ani dla jego żeber, ani dla reszty ciała, które z takiego powodu może niepotrzebnie ucierpieć.
Przytulając go delikatnie do siebie, zamknąłem zmęczony oczy. Czując, że to już koniec pełni a moje oczy i ciało dało mi jasno do zrozumienia, że pora zamknąć swoje oczy odpływając do krainy snów.
Przebudziłem się późnym rankiem, a można powiedzieć, że wczesnym popołudniem od razu dostrzegając brak mojego panicza w łóżku.
Zaciekawiony gdzie jest, podniosłem się do siadu, rozglądając po sypialni, nigdzie go za bardzo nie widząc.
Niechętnie podniosłem się więc z łóżka w poszukiwaniu Daisuke, który jak się okazało, siedział sobie na balkonie, obserwując ogród, który naprawdę ładnie zakwitł, aż miło się na niego patrzy, a jeszcze milej się po nim spaceruje.
- Dzień dobry mój panie - Podchodząc do niego, całowałem w policzek, uśmiechając się łagodnie. - Wyspałeś się?
- Dzień dobry piesku - Zażartował, od razu dotykając moje uszy, które tak bardzo lubił, powodując tym samym moje merdanie ogonem. - Wyspałem się i to nawet bardzo, natomiast bardziej jestem ciekaw czy ty się wyspałeś, nie wiem, kiedy w ogóle zasnąłeś - Dodał po chwili, odpowiadając na moje pytanie, nie przestając drażnić mojego ucha.
- Już dość, na rób mi tak - Odsunąłem delikatnie jego dłonie od moich uszu, kręcąc nią energicznie, co musiałem zrobić po prostu podświadomie, nawet nie wiem, po co to było. - Wyspałem się, czekałem aż ty zaśniesz, kładąc cię na poduszce, mogąc samemu wygodnie położyć się na łóżku i zasnąć - Odpowiedziałem, zasiadając na krześle, tuż obok niego wpatrując się w otaczające nas widoki.
- Jesteś zapewne głodny, poproszę zaraz służbę, aby coś ci przygotowali i kawa, na pewno masz ochotę na kawę - Czytał mi w myślach doskonale czego w tej chwili najbardziej mi potrzeba.
- Poproszę - Wspólnego śniadanie nie było a jedynie wspólna kawa a wszystko dlatego, że Daisuke zjadł wcześniej, nie mając siły już na mnie czekać, a to akurat rozumiem doskonale, nie musiał na mnie czekać, ja tego nie oczekiwałem.
Po wspólnie wypitej kawie musiałem doprowadzić się do porządku, aby wyjść z domu, z którego tak naprawdę wychodzić nie chciałem.
Wyrzucony z niego przez narzeczonego trochę oburzony ruszyłem do miasta, chcąc spędzić tam jakoś czas, godzina nie więcej, przecież nie zmusi mnie do przebywania tu przez cały dzień.
Przechadzając się bocznymi ulicami miast, czułem się, jakbym robił to wszystko za karę, a to było irytujące.
Nie mając żadnego celu, zatrzymałem się gdzieś na uboczu, opierając o ścianę.
- Haru jak dobrze cię znów zobaczyć, czyżbyś porzucił bogacza? A może spuścił cię ze smyczy, abyś znów sobie mógł poszaleć jak kiedyś - Czując obrzydzenie do palanta, którego tak dobrze kiedyś znałem, starałem się zachować spokój, w końcu tylko on był w stanie trzymać w ryzach moje wilcze ja.
- Zamknij się i spadaj mi stąd - Warknąłem, naprawdę chcąc zrobić mu krzywdę, za to, co robił mi w młodzieńczych latach, za to, że wykorzystał, bił i zmuszał, grożąc na wszelakie sposoby.
- Oj kotku, lepiej tak do mnie nie mów, dobrze wiesz, jakie mam względu wśród ludzi, mogę szybko zniszczyć twoją reputację, odbierając ci, wszystko, co masz - I w tej chwili nie byłem w stanie już wytrzymać, chciałem go zabić, zawsze tego chciałem, ale teraz czułem to jeszcze wyraźniej.
Nie dając się znów tak traktować, moje ostre pazury spotkały się z jego ciałem a żeby rozszarpały jego ciało.
To dziwne, ale czułem się z tym bardzo dobrze, nie żałowałem, tego chcąc więcej.
Oblizałem swoje usta, musząc wrócić do domu, cały we krwi mógłbym wzbudzać podejrzenia.
- Haru co się stało? Ktoś cię skrzywdził? - Daisuke widząc mnie całego we krwi, przeraził się nie na żarty, powoli wstaję z łóżka.
- Nie, to ja skrzywdziłem i czuję się z tym znakomicie, ten dupek sobie na to zasłużył, już nikogo nie skrzywdzić - Mówiłem z tym morderczym uśmiechem, obnażając swoje ostre kły i pazury, nie ukrywając braku poczucia winy, chętnie oblizując palce z krwi, pokazując się chyba od najgorszej strony, którą nawet powoli zacząłem lubić.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz