Ciężko westchnąłem, nie pojmując, dlaczego by nie mógł spać, to ja się muszę męczyć, ale nie on, on może spać, jak szkoda, że z tego nie chce skorzystać. Gdyby ja był na jego miejscu to bym... No tak zrobiłbym to samo pod warunkiem, że obudziłby mnie w nocy w inny wypadku raczej ciężko, aby sam się z niego wybudził.
Czekając spokojnie na mojego narzeczonego, podnosząc ciało do siadu, rozumiejąc już, że leżenie też nie ma najmniejszego sensu, zmuszanie się do leżenia. Podnosząc się z łóżka, zacząłem chodzić po sypialni, szukając sobie zajęcia, najchętniej opuściłbym dom i zapewne bym to uczył, gdyby nie to, że jestem maszyną do zabijania, gdy pozwolę sobie uwolnić swoje wilcze wcielenie.
- Już jestem proszę - Mój panicz wrócił do mnie po kilku minutach, przynosząc dwa kubki z gorącą herbatą.
- Dziękuję - Wdzięczy mu za przyniesienie mi herbaty, podszedłem bliżej niego, biorąc kubek w swoje dłonie, musząc uważać na pazury, które byłby w stanie zranić nawet bez użycia większej ilości siły, a tego bardzo by nie chciał, krzywdzenie innych nie wchodzi w grę, a przynajmniej nie tych, którzy niczemu nie są winni.
Przez cały czas czułem na sobie jego wzrok, który trochę mnie stresował, nie czułem się najlepiej z tego faktu, zdaje sobie sprawę z tego, że wyglądam i niestety czuję się jak potwór.
- Mógłbyś na mnie nie patrzeć? - Poprosiłem, zerkając na mojego narzeczonego, który trochę zdziwił się moimi słowami. Nie rozumiem, dlaczego się mi tak przygląda i po co to robi, wyglądam obrzydliwie i to chyba już zauważył.
- Dlaczego? Źle się z tym czujesz? - Dopytał, wciąż zdziwiony tym, co do niego powiedziałem, najwidoczniej nie przejmując się tym, tak bardzo, jak przejmowałem się ja sam.
- Tak, bo wyglądam, jak obrzydliwy potwór, który zresztą jestem i oboje chyba dobrze to widzimy a ty nawet znacznie lepiej z powodu tego przyglądania mi się - Wytłumaczyłem, będąc z nim naprawdę szczerym, siadając na łóżku, odwracając głowę w stronę okna.
- Tym się nie przejmuj, kocham cię nawet w twojej gorszej postaci, to nie ma znaczenia, znaczenie natomiast, a to, że powinneś więcej wychodzić z domu, na pewno poczułbyś się znacznie lepiej - To zdanie mnie zaskoczyło, mam częściej wychodzić? Ale po co? Mnie tam jest dobrze, tak jak jest, to znaczy chętnie bym wyszedł, ale nie mogę, coś, tak czuje, że jeśli tylko to zrobię, on zrobi sobie krzywdę i tego jestW odpowiedzi cicho się zaśmiałem to całkiem miłe, że się o mnie martwi, ale nie musu jestem dużym chłopcem i dam sobie radę z tym moi drobnym problemem.
- Nie ma aż takiej potrzeby, poczekam aż i ty będziesz mógł ze mną wyjść. Sam wolałby tego nie robić, boję się tego, do czego jestem zdolny, a więc lepiej, aby sam nigdzie nie wychodził - Wytłumaczyłem, naprawdę nie chcąc pójść nigdzie sam, wciąż jestem zagrożeniem dla świata, dlatego im mniej sam wychodzę, tym bezpieczniejsi są ludzie i tego chyba powinien być bardziej niż pewien.
- Nie możesz aż tak negatywnie na to patrzeć, przecież nie jesteś zły, potrafisz się kontrolować - Starał się mnie pocieszyć, a może bardziej uspokoić. Szkoda tylko, że to nic nie da.
- Potrafię, gdy nie jestem zły ani zestresował, a co jeśli coś mnie ruszy? Nie to niebezpieczne - Nie chciałem narażać ani siebie, ani ludzi na coś, czego nie potrafię kontrolować, a oni nie są gotowi, aby to zaakceptować.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz