czwartek, 6 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

 Byłem naprawdę zachwycony, tym co czułem, Sorey zawsze dobrze o mnie dbał i doprowadzał do szczytowania, głośnych jęków, krzyków i jeszcze chciwości, która powiększała się po każdym następnym jego dotyku, który powinien być nam zakazany, anioły według dziadka nie mogą kochać się dla przyjemności, seks wiąże się tylko z dziećmi, a to akurat bardzo przykre, próbowanie nowych rzeczy pozwala na większe zaufanie, na pragnienie bliskość psychicznej, jak i tej fizycznej. Dlaczego więc nazywano to grzechem, tego raczej się nie dowiem, a jeśli nawet zostałoby mi to wyjaśnione, dla niego mogę grzeszyć każdego dnia, póki sam bóg nie zabroni nam miłości.
Zachwycony oddawałem się ukochanemu, w całości dając mu to, czego potrzebuje, czego pragnie zaspokoić nie tylko siebie, ale i mnie, a przecież wspólne spełnienie jest najcudowniejszą częścią seksualnych bliskości.
Odczuwając satysfakcję z naszego kilkukrotnego zbliżenia, wtulając się w ciało mężczyzny przy którym chce rozpoczynać dzień co rano.
- Kocham cię, wiesz? - Przerwałem ciszę, zbliżając się do jego ust, łącząc je w namiętnym pocałunku, głaszcząc go po klatce piersiowej.
- Wiem to doskonale, ale wiem również, że to ja kocha bardziej ciebie niż ty mnie - Odpowiedział mi, gdy tylko oderwaliśmy się od swoich ust, patrząc sobie głęboko w oczy.
- Tak? - Rozbawiony zaśmiałem się cicho, kręcąc przy tym głową. - Nie sądziłem, że mogę być gorszy od ciebie w kochaniu - Oczywiście brałem to jako żart, czy on tak myślał na poważnie? Tego nie wie, ale nawet jeśli tak sądzi, to kim ja jestem, aby to negować, niech w to wierzy, skoro przynosi mu to radość.
- Widzisz mój drogi, musisz się bardziej postarać, w innym wypadku to zawsze ja będę bardziej kochał cię niż ty mnie - Oczywiście i on sobie żartował, uśmiechając się do mnie zadziornie, kładąc dłoń na moim policzku, po którym zaczął mnie delikatnie głaskać..
Uśmiechnięty i szczęśliwy byłem w stanie zaakceptować jego większą miłość do mnie. Pamiętam, że jako człowiek uważał tak samo, to on kocha nie bardziej i nawet mogę to szczerze przyznać, to on wrócił dla mnie, na ziemię, poświęcając życie wieczne u boku Boga, skazując się na piekło po śmierci, drugiej szansy już niedostane od pana. Właśnie dla tego cieszę się, że jest serafinem, nie umrze i nie opuści nie już nigdy, a przynajmniej na to mu nie pozwolę.
- Poprawię się obiecuję - Cmoknąłem jego usta, kładąc się na klatce piersiowej, zerkając na zegarek. - Będziemy musieli powoli wstawać, przydałoby się jeszcze umyć przed powrotem naszych dzieci, a i naleśniki muszę jeszcze przygotować - Dodałem, mimo wszystko nie chcąc wstawać z łóżka, tu przy jego boku było mi dobrze, a więc nie zbyt chętnie chciałem opuszczał łóżko.
- No tak, nasze dzieci wróciły już do domu - Ciężko westchnął niezbyt tym faktem zadowolony, nie byłem za bardzo ty zaskoczony w końcu i mi było lepiej, gdy Hana i Haru trochę pozwoliły nam od siebie odpocząć.
- Widzę ten entuzjazm na twojej twarzy - Rozbawiony podniosłem się do siadu, rozciągając swoje mięśnie. - Przygotujesz na gorącą kąpiel? Robisz ją zdecydowanie lepie ode mnie - Poprosiłem, zerkając na mojego przystojnego faceta, którego nigdy na innego bym nie wymienił, za bardzo go kocham, szkoda tylko, że jego dojrzewanie nie pozwala mu w to uwierzyć.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz