sobota, 1 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Mam położyć się na dywanie? On chyba sobie ze mnie żartuje, nie mam zamiaru spać na ziemi, jeśli mu się to bardzo podoba, niech sobie sam na niej śpi, ja na to się nie zgadzam nie tym razem, już raz wylądowałem na ziemi, drugi raz nie dam się tak potraktować.
To nie jest śmieszne nie tym razem.
- Sam sobie śpij na ziemi, nie jestem psem - Syknąłem zły, próbując się podnieść z ziemi, poczułem jego dłoń na moim ramieniu, zmuszając mnie do powrotu na ziemię.
- Nie radzę ci się stawiać ani tym bardziej wpadać na jeden z twoich genialnych pomysłów, zapewniam szybko ustawie cię do pionu - Sorey wydawał się bardzo stanowczy, nie chciał dać mi spokoju.
Dał mi już nauczkę tak? A więc może dać mi już spokój prawda? Bardzo bym tego akurat chciał.
- Sorey proszę cię, mam już dość tej zabawy, zostaw mnie - Poprosiłem, zmęczony tym, co ze mną robił, chciał mnie ukarać niech tak będzie, ale już dość, teraz trzeba już wrócić do normalności..
- Zabawy? Ja się nie bawię, ja cię mój drogi tresuje, dlatego teraz jako dobry piasek masz położyć się na dywanie i pójść spać, do łóżka nie masz wstępu - A on znów swoje, nie da mi spokoju, ta dojrzałość przebiega u niego naprawdę ciężko. - Dobranoc owieczko - Ucałował mnie w czoło, wychodząc z naszej sypialni.
Nie mogąc pozwolić mu, tak mnie traktować, zacząłem nerwowo poruszać rękoma, starając się uwolnić, niestety to nie było możliwe, właśnie dlatego użyłem swoich mocy, aby zniszczył łańcuch między kajdankami, tylko tak mogąc uwolnić swoje dłonie.
Że też od razu na to nie wpadłem, starając się zbyt długo uwolnić dłonie za pomocą własnej siły.
Odpinając smycz, zacząłem szukać kluczyków, które pozwoliłyby mi się pozbyć kajdanek, a nie tylko zniszczyć łańcuch łączące moje dłonie.
Nie mogąc ich znaleźć, odwróciłem się w stronę drzwi, dostrzegając Soreya, który stał w drzwiach tak cicho, że wcale nie dało się go usłyszeć.
- Co ty tak właśnie zrobiłeś? - Usłyszałem ten wściekły głos, który przyznać musiałem, przeraził mnie, już dawno nie słyszałem go tak złego, a przecież nic wielkiego nie zrobiłem.
Nie mogłem jednak pokazać mu, że się boje.
- Ja? Chyba widziałeś, uwolniłem się, a teraz proszę, daj mi klucz, łańcuch nie wystarczy do uwolnienia się z kajdanek - Zachowując się tak, jakby nic się nie stało, przybrałem bardziej stanowczy wyraz twarzy, mając nadzieję, że to coś da.
- Uwielbiasz mi robić na złość prawd? Dostałeś jeden rozkaz, był prosty, miałeś tylko grzecznie spać na dywanie, a ty jak zwykle musisz zrobić wszystko po swojemu, nie chcę robić ci krzywdy, ale właśnie do tego mnie zmuszasz - Gdy to mówił, zbliżał się do mnie, przerażając mnie jeszcze bardziej.
Udawać mogłem odważnego, ale w tej chwili nawet odwaga nic mi tu nie da.
- Nie chcę robić ci na złość, chcę, tylko abyś traktował mnie normalnie i sam zachowywał się normalnie - Odpowiedziałem, cofając się na tyle, na ile łóżko mi pozwoliło, opadając na nie, gdy tylko zbyt blisko do mnie podszedł.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz