Cieszyłem się, że mogłem spać na łóżku, tak niewiele, a jednak sprawia potężną radość. Nie chciałbym spać na ziemię, tam jest naprawdę niewygodnie.
- Cieszę się - Z łagodnym uśmiechem ucałowałem jego wargi, kładąc na łóżku, czując dłonie męża, który przyciągnął mnie blisko siebie, trochę tak jakby nie chciał, abym mu uciekł i chyba tak właśnie było, bo przecież na pewno to zrobię, gdy tylko mnie wypuści z rąk..
- Dobranoc owieczko - Szepnął do mnie, cicho całując w czoło.
- Dobranoc - Odpowiedziałem, zamykając swoje zmęczone oczy, zasypiając, prawie że natychmiast mając dość wydarzeń z dnia dzisiejszego.
Obudziłem się późnym rankiem, czując na sobie wzrok męża, który faktycznie się we mnie wpatrywał jak w obrazek.
- Dzień dobry skarbie- Przywitałem się z mężem, rozprostowując swoje zastygłe mięśnie.
- Dzień dobry owieczko, dlaczego masz kajdanki na nadgarstkach? - Od razu zwrócił na to uwagę, chwytając jedną z moich dłoni.
- Założyłeś mi je, chcąc, abym w nich spał, ja natomiast nie chciałem się na to zgodzić, niszcząc je dla swobody ruchu - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że uda mi się dziś znaleźć kluczki, uwalniając się z kajdanek, które nie są zbyt wygodne dla moich dłoni.
- Znów to zrobiłem? Przepraszam - Zwrócił się do mnie, przyglądając mi się ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.
- Nie przepraszaj, sam sobie na to zasłużyłem, mogłem cię nie drażnić - Nie miałem do niego żalu, trochę jest impulsywny, ale czy to oznacza, że mam się na niego złościć? Pewnie bym był zły, gdyby nie to, że dojrzewa, nad tym nie jest w stanie zapanować. - Jedyne, o co bym cię poprosił to o uwolnienie moich dłoni, trochę bolą mnie już dłonie - Dodałem, naprawdę chcąc już się tego pozbyć z nadgarstek.
- Nie pamiętam, gdzie je położyłem - Przyznał, drapiąc się po głowie. - Spokojnie, zaraz je poszukam - Szybko wstał z łóżka, zaczynając poszukiwać kluczyki, które odnalazł w jednej z szuflad, uwalniając moje dłonie z kajdanek, które na pewno naprawi, gdy tylko znów znajdę mu za skórę.
- Dziękuję - Ucałowałem jego policzek, delikatnie się do niego uśmiechając.
Teraz naprawdę muszę się go słychać, aby znów nie oberwać za to, że chce być po prostu wolny.
Sorey uśmiechnął się do mnie łagodnie, całując mnie w czoło.
- Czy moja słodka owieczka czegoś ode mnie by chciała? - Od razu zwrócił moją uwagę, na to ile radości malowało się na jego twarzy. No tak jestem przy nim i zwracam na niego uwagę, a w końcu tego mu potrzeba.
- Nie skarbie niczego nie potrzebuję, chętnie zostanę dziś w łóżku przez cały dzień - Odpowiedziałem, opadając na poduszkę.
- A to akurat doskonały pomysł, chętnie uczynię to wraz z tobą, tylko najpierw pójdę zająć się zwierzakami, wypiję kawę i już do ciebie wracam - Ucałował szybko moje usta, opuszczając naszą sypialnię.
Leniwy dzień taki zdecydowanie mi odpowiadał, siedzimy miło czas we dwoje, na szczęście z moim bardziej powiedzmy normalnym mężem, który nie będzie mnie wiązał z powodu naszego sąsiada, dla którego jestem po prostu miły, co Sorey widzi w tym złego? Naprawdę nie rozumiem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz