Wstałem z łóżka, słysząc zdanie mojego męża, trochę brzmiało to tak, jak gdyby nasze dzieci wróciły do domu, tylko dlaczego miałyby wrócić? Przecież mieliśmy ich odebrać za kilka dni.
- Dzieci? - Zdziwiony zszedłem po schodach, nie spuszczając z nich wzroku, niczego nie rozumiejąc.
- Cześć Tato, cześć mamo, wróciliśmy do domu - Odpowiedziały, nerwowo bawiąc się swoimi ubraniami.
- I? - Sorey uniósł jedną brew, chcąc, aby dzieci kontynuowały to, co zaczęły, tłumacząc się nam, co tu robią i dlaczego nie ma ich w Azylu.
- I, uciekliśmy od dziecka - Po ich wypowiedzi położyłem dłoń na głowie, załamany tym, co właśnie usłyszałem. Na Boga co oni zrobili? Uciekli? Ciekawe, które z war wpadło na tak genialny pomysł.
- Co zrobiliście? - Tym razem to ja się odezwałem, trochę zmartwiony tym, co zrobili, tak przecież nie można, dziadek na pewno by im na takie zachowanie nie pozwolił, a podejrzewam, że wiedział, co planują, teraz to już na pewno stwierdzi, że są rozpuszczeni i, że na pewno wdali się we mnie, ja kiedyś uciekłem, a teraz oni uciekli, to chyba nie świadczy o nich najlepiej o mnie zresztą też nie.
- Uciekliśmy, dziadek jest okropny, a my naprawdę mieliśmy tego dość, już wolimy, przestrzegać waszych zasad niż siedząc każdy następny dzień z dziadkiem, który nie jest wcale taki fajny - Wszystko mówił nam Haru, bo Hana jak zawsze wygadana stałe za bratem nie odzywając się ani słowem, czyżby nauczka się udała? Nigdy nie przypuszczałbym, że dziadek doprowadzi nasze dzieci do porządku, tak jak nigdy nie pomyślałbym o oddaniu ich w jego ręce.
Jak jednak widać na dobre to im wyszło, a przynajmniej tak mi się wydawało.
- Wolicie nasze zasady? Ciekaw, dlaczego wcześniej ich nie przestrzegaliście i też myślę, że o czymś zapomnieliście, o czymś bardzo ważnym czego jeszcze z mamą nie usłyszeliśmy - Sorey nie był tak delikatny dla dzieci, jak ja, jasno pokazywał im co o tym myśli i co czuję w związku z ich powrotem do domu.
- Przepraszamy za to, jacy byliśmy i obiecujemy poprawę, tylko prosimy, nie wysyłajcie nas już tam więcej - Tym razem zwróciła się do nas Hana, która ubiegła Haru.
- Jak widzę, nauczkę dostaliście, mamy nadzieję z mamą, że więcej nie będzie takich sytuacji, w innym wypadku ponownie traficie do dziadka - Zagroził im tata, rzucając im ostrzegawcze spojrzenie. - A teraz idźcie wypakować swoje rzeczy i pamiętajcie o ich wypraniu, ma być czysto, tak jak było, nim przyszliście - Byłem zaskoczony, jaki Sorey stał się stanowczy w stosunku co do naszych dzieci, czyżby to zasługa dojrzewania? Tego nie wiem, ale miło jest go zobaczyć tak stanowczego, przynajmniej on jest stanowczy nie to, co ja.
- Dobrze tato - Dzieci posłusznie zeszły nam z oczu, zabierając wszystkie swoje rzeczy.
Mimo wszystko dobrze, że już z nami są, ta lekcja dużo dla nich znaczyła i myślę, że dzięki niej staną się lepszymi aniołami, a przynajmniej taką mam nadzieję.
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałeś tym jaki byłeś dla nich stanowczy - Przyznałem, podchodząc do męża, któremu położyłem dłonie na ramionach, uśmiechając się zadziornie. - To bardzo seksowne - Wyszeptałem w jego usta, nim policzyłem je w namiętnym pocałunku.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz