Nie podobało mi się to ani trochę, chciałem zażyć gorącej kąpieli z mężem, szkoda tylko, że on woli sprzątać niż zażywać ze mną gorącej kąpieli. No cóż, rozumiem, że chce doprowadzić wszystko do porządku, a więc nie mogę się o to złościć i nawet nie chce, jeszcze będziemy mieli okazje na wspólną kąpiel i to nie jeden raz w życiu.
- W porządku, w takim razie ty zajmij się pościelą, a ja przygotuję sobie kąpiel sam - Zapewniłem, całując go w policzek, nim wstałem z łóżka, zdejmując swoje włosy z twarzy, do której już zdążyły się przykleić z powodu naszych zabaw.
- Sam? Przecież to ja miałem ci przygotować kąpiel - Był lekko tym zawiedziony, a to akurat nie było konieczne, zimna kąpiel nie potrzebuje żadnych dodatków, wejdę szybko, opłuczę ciało i wyjdę, po co więc marnować zbyt dużej ilości wody i olejków, które wcale do najtańszych nie należą.
- Tak to prawda, przygotowanie gorącej kąpieli, a skoro mam umyć się sam w zimnej wodzie to nie potrzebuję żadnych olejków, z resztą nie będę ta siedział zbyt długo, szkoda więc marnować produktów - Wytłumaczyłem, uśmiechając się do męża, opuszczając naszą sypialnię, aby znaleźć się w łazience gdzie zażyłe zimnej, ale bardzo szybkiej kąpieli zmywając z ciała wszystkie oznaki naszej przyjemnej zabawy.
Ubrałem się, tak jak zawsze chodząc po domu, zwykłe spodnie, koszulkę Soreya i tak mogłem chodzić cały dzień, czując się komfortowo, czując jego zapach pozostawiony na ubraniach.
Po wyjściu od razu ruszyłem na poszukiwanie Soreya, który znajdował się już w łazience, na dole piorąc pościel i sukienkę, którą będę musiał szybko wysuszyć i schować do szafy, aby nasze dzieci przypadkiem jej nie zobaczyły.
Dając spokojnie pracować mężowi, ruszyłem do kuchni, gdzie Psotka już zaczęła szukać jedzenia. Zapominając, chyba że na blat łapkami nie może stawać, co jak co ale na łapkach ma bród i lepiej, aby nie opierała się na miejscu do przygotowania obiadu.
Sprowadzając pieska na ziemię, zabrałem się za przygotowywanie naleśników, które i ja chętnie zjem i jeszcze może nawet Sorey, on lubi czekoladę a ja w planach mam zrobić je z dżemem i czekoladą, aby były jak najsłodsze, bo takie lubiliśmy wszyscy w domu.
- A ty co tu robisz? - Usłyszałem podczas pieczenia naleśników.
- Piekę naleśniki, Haru i Hana niedługo wrócą i zapewne będą głodni, dlatego już teraz przygotuje im obiad - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, nie mogąc oderwać wzroku od robionych przez siebie naleśników, bardzo nie chcąc zmarnować ciasta na naleśniki albo spalić gotowego już naleśnika.
- Mogłem sam je przygotować, ty natomiast powinieneś odpoczywać - Jego zdanie było dosyć dziwne, ja mam odpocząć? A to z jakiego powodu? Co takiego robiłem, aby się zmęczyć.
- Odpoczywać? Po czym mam odpoczywać? Nic takiego nie robiłem, aby teraz musząc odpocząć - Przyznałem, kładąc naleśnika, którego posmarowałem dżemem i czekoladą, podając go mężowi. - Proszę zjedz, powinno ci zasmakować - Jednego naleśnika zrobiłem dla Soreya a drugiego dla siebie, nie mogąc się oprzeć pokusie zjedzenia takiej cudownej słodyczy.
Zadowolony pochłonąłem tę cudowną słodycz, musząc wrócić do pieczenia jeszcze kilku naleśników, zdając sobie sprawę z tego, że w tej chwili jest ich za mało, tym bardziej patrząc na to, jak bardzo lubimy jeść słodkości w tym domu.
- Będziesz chciał może zjeść jeszcze? - Spytałem, kończąc pieczenie sporej ilości naleśników.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz