sobota, 8 czerwca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie byłem przekonany, do tego, jak zachował się Sorey, oczywiście rozumiem, że jest zły za to, co ten chłopak zrobił jego córce tylko czy jako rodzic powinien interweniować w taki brutalny sposób, anioły się tak nie zachowują, nie może chodzić po świecie i dawać w zęby chłopakowi, który zerwał z Haną i obraził nas, chociaż czy ja czułem się urażony? Nie koniecznie, ten chłopak i jego słowa były mi obojętne, bardziej skupiłbym się na cierpiącej córce, która naprawdę źle to wszystko znosi.
- Śpi, pomogłem jej zasnąć, oczyszczając myśli, dlatego lepiej dać jej spokój - Odpowiedziałem, podchodząc do Soreya, wtulając się w jego ciało, kładąc dłoń na jego kostkach, które uleczyłem bez większego problemu.
- Masz racje, niech śpi, sen dobrze jej zrobi, a przy okazji tak sobie pomyślałem, może lepiej byłoby pozwolić jej jutro zostać w domu? - To bardzo dobry pomysł, Hana i tak nie będzie w stanie pójść do szkoły, jej stan nie jest najlepszy, a co gorsza ten chłopak chodzi do tej samem szkoły, ja nie wie, czy ona w ogóle jeszcze będzie chciała tam wracać, chyba będzie trzeba z nią o tym porozmawiać, gdy nadejdzie odpowiednia ku temu okazja.
- To naprawdę dobry pomysł, chociaż obawia się, że jeden dzień jej nie wystarczy, pierwsza miłość boli najbardziej, a ona naprawdę źle to przechodzi - Zmartwiony spojrzałem na niego, jak zawsze chcąc dobrze, a czasem nawet zbyt dobrze nieświadomie szkodząc tym którym miały pomagać.
- Ja to wszystko doskonale Miki rozumiem, ale nie może siedzieć w domu dłużej, już i tak ma spore zaległości, nie chcemy przecież, aby miała ich jeszcze więcej, nie mówiąc już o pozostaniu w tej samej klasie, na to się nie zgodzę - Miał racje, jak dobrze, że chociaż on w tej całej sytuacji myśli, bo ja chyba już dawno przestałem.
- No tak, tylko jest pewien problem, który może zniechęcać Hane do powrotu.. - Zacząłem ostrożnie ten temat. Wiedząc, że wspominanie o tym chłopaku drażni go jeszcze bardziej, a chyba już dziś wystarczająco się na niego zdenerwował.
- A mianowicie? - Od razu usłyszałem to niezadowolenie w jego głosie, on już chyba wiedział, co właśnie chce mu powiedzieć.
- A mianowicie jej były chłopak. Hana mówiła mi, że chodzą do jednej szkoły, a to może być trochę problematyczne - Widziałem, że Sorey był podirytowany i gdyby mógł, wróciłby do tego chłopaka i uderzył go jeszcze raz - Spokojnie Sorey tylko spokojnie, pomyślimy na tym jutro dobrze? Dziś już i tak nic nie wymyślimy, chodź, położymy się - Poprosiłem, skupiając całą jego uwagę na sobie.
- Nie chce jeszcze spać - Burknął, spinając swoje mięśnie,
- W porządku nie musimy spać, możemy porozmawiać, ale proszę, chodźmy do łóżka, trochę źle się już czuję - Przyznałem, czym od razu zmartwiłem mojego ukochanego, a nie o to mi chodziło.
- To przez wyciszenie Hany tak? Za dużo bierzesz na siebie, zabierając jej ból, przekazujesz go sobie, a to nie jest dobre - Miał racje, nie było to dla mnie dobre, ale mi nic nie będzie najważniejsze, aby Hana czuła się dobrze.
- Nie martw się o mnie, już nie raz pomagałem w ten sposób tobie czy też dzieciom, nigdy nic mi nie było, najważniejsze jest to, aby nasza córka czuła się lepiej - Zapewniłem, całując go w usta, nim ruszyłem do sypialni, musząc się położyć, chociaż na chwilę.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz