Nie byłem przekonany, do tego, jak zachował się Sorey, oczywiście rozumiem, że jest zły za to, co ten chłopak zrobił jego córce tylko czy jako rodzic powinien interweniować w taki brutalny sposób, anioły się tak nie zachowują, nie może chodzić po świecie i dawać w zęby chłopakowi, który zerwał z Haną i obraził nas, chociaż czy ja czułem się urażony? Nie koniecznie, ten chłopak i jego słowa były mi obojętne, bardziej skupiłbym się na cierpiącej córce, która naprawdę źle to wszystko znosi.
- Śpi, pomogłem jej zasnąć, oczyszczając myśli, dlatego lepiej dać jej spokój - Odpowiedziałem, podchodząc do Soreya, wtulając się w jego ciało, kładąc dłoń na jego kostkach, które uleczyłem bez większego problemu.
- Masz racje, niech śpi, sen dobrze jej zrobi, a przy okazji tak sobie pomyślałem, może lepiej byłoby pozwolić jej jutro zostać w domu? - To bardzo dobry pomysł, Hana i tak nie będzie w stanie pójść do szkoły, jej stan nie jest najlepszy, a co gorsza ten chłopak chodzi do tej samem szkoły, ja nie wie, czy ona w ogóle jeszcze będzie chciała tam wracać, chyba będzie trzeba z nią o tym porozmawiać, gdy nadejdzie odpowiednia ku temu okazja.
- To naprawdę dobry pomysł, chociaż obawia się, że jeden dzień jej nie wystarczy, pierwsza miłość boli najbardziej, a ona naprawdę źle to przechodzi - Zmartwiony spojrzałem na niego, jak zawsze chcąc dobrze, a czasem nawet zbyt dobrze nieświadomie szkodząc tym którym miały pomagać.
- Ja to wszystko doskonale Miki rozumiem, ale nie może siedzieć w domu dłużej, już i tak ma spore zaległości, nie chcemy przecież, aby miała ich jeszcze więcej, nie mówiąc już o pozostaniu w tej samej klasie, na to się nie zgodzę - Miał racje, jak dobrze, że chociaż on w tej całej sytuacji myśli, bo ja chyba już dawno przestałem.
- No tak, tylko jest pewien problem, który może zniechęcać Hane do powrotu.. - Zacząłem ostrożnie ten temat. Wiedząc, że wspominanie o tym chłopaku drażni go jeszcze bardziej, a chyba już dziś wystarczająco się na niego zdenerwował.
- A mianowicie? - Od razu usłyszałem to niezadowolenie w jego głosie, on już chyba wiedział, co właśnie chce mu powiedzieć.
- A mianowicie jej były chłopak. Hana mówiła mi, że chodzą do jednej szkoły, a to może być trochę problematyczne - Widziałem, że Sorey był podirytowany i gdyby mógł, wróciłby do tego chłopaka i uderzył go jeszcze raz - Spokojnie Sorey tylko spokojnie, pomyślimy na tym jutro dobrze? Dziś już i tak nic nie wymyślimy, chodź, położymy się - Poprosiłem, skupiając całą jego uwagę na sobie.
- Nie chce jeszcze spać - Burknął, spinając swoje mięśnie,
- W porządku nie musimy spać, możemy porozmawiać, ale proszę, chodźmy do łóżka, trochę źle się już czuję - Przyznałem, czym od razu zmartwiłem mojego ukochanego, a nie o to mi chodziło.
- To przez wyciszenie Hany tak? Za dużo bierzesz na siebie, zabierając jej ból, przekazujesz go sobie, a to nie jest dobre - Miał racje, nie było to dla mnie dobre, ale mi nic nie będzie najważniejsze, aby Hana czuła się dobrze.
- Nie martw się o mnie, już nie raz pomagałem w ten sposób tobie czy też dzieciom, nigdy nic mi nie było, najważniejsze jest to, aby nasza córka czuła się lepiej - Zapewniłem, całując go w usta, nim ruszyłem do sypialni, musząc się położyć, chociaż na chwilę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz