niedziela, 2 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy on mi teraz sugeruje, że ja nie jestem normalny? Co jest we mnie takiego nienormalnego? Nie chcę, by mnie zostawiał, wobec tego muszę pilnować, by na nikogo innego nie patrzył, i dlatego ładnie proszę, by unikał sąsiada. A skoro mnie nie słuchał, trzeba było go wytresować. Próbowałem być miły, i to przez naprawdę długi czas, ale nic to nie dawało, a skoro nic to nie dawało, to musiałem inaczej zareagować. A on teraz przekroczył wszelkie granice. 
– Gdybyś był posłuszny, mogłoby być miło. Ale nie, wszystko zniszczyłeś – syknąłem, chwytając jego włosy i ciągnąc je w dół, tak, bym miał idealny widok na jego twarz, która w tym momencie wydawała się być lekko przerażona. 
– Nie jestem psem, byś mnie tak traktował – powiedział, chwytając za mój nadgarstek, jakbym miał go zaraz puścić. 
– Masz rację. Pies jest znacznie bardziej wierny, wdzięczny i posłuszny – odparłem, mrużąc gniewnie oczy. I jak ja mam teraz nad nim zapanować? Może gdybym jakoś zespolił te kajdanki...? Tylko jak bym go później uwolnił? To nie za bardzo miało sens. Muszę zdobyć skądś drugą parę kajdanek. Albo naprawić. Trochę metalu, kilka narzędzi i byłbym w stanie taki łańcuch stworzyć. Po raz pierwszy moja moc mogłaby się przydać, bo dzięki niej szybko mógłbym je formować, a rozgrzany metal nie spowoduje u mnie żadnych oparzeń. Teraz jednak miałbym to zrobić? Nie mam czasu na takie rzeczy. Nie zostawię go tu samego, bo zaraz zacznie kombinować. Gdybym tylko wiedział, że wpadną mu do głowy takie głupoty, zabrałbym go na dół za sobą. – Przynajmniej obroży nie zdjąłeś – dodałem, zauważając ten drobny fakt, który nawet mnie ucieszył. Zniszczył kajdanki, odpiął smycz, ale ją zostawił. To akurat bardzo miłe z jego strony. 
– Tak. Nie chciałeś, bym ją zdejmował przecież – co tak trochę mnie zaskoczyło. Tego się po nim nie spodziewałem. Po tak długim czasie niesubordynacji z jego strony takie słowa całkiem miłe były, ale bardzo niespodziewane. I tak podejrzanie miłe. 
– I nie chcę dalej... – zacząłem, mrużąc podejrzliwie oczy. 
– Wiem. Nie chciałem spać na podłodze, bo chcę być blisko ciebie – wyznał, co spowodowało, że złagodziłem trochę uścisk na jego włosach. 
– I dlatego zniszczyłeś kajdanki? By móc po prostu być blisko mnie? – zapytałem, dalej uważnie się mu przyglądając, próbując zrozumieć, do czego pnie. 
– Tak – przyznał, wpatrując się w moje oczy. 
Przez chwilę zastanawiałem się, czy mu zaufać. Najpierw coś mówił o tym, że nie jestem normalny, a teraz, że chce być blisko mnie. Może w jego móżdżku te dwie sprawy się jakoś łączyły? Zresztą, po co miałbym mnie okłamywać? I jak miałby to uczynić? Jest aniołem. Nie może przecież kłamać. 
– Oj, Miki, Miki – odezwałem się uśmiechając się szeroko, a następnie puściłem jego warkocz, który jeszcze godzinę temu sam zaplatałem. – To trzeba było mi powiedzieć na początku. Rozważyłbym to. I kto wie, może pozytywnie rozpatrzył. A teraz, skoro nie zdjąłeś obroży, w nagrodę możesz spać tutaj. Ale nadgarstki muszą zostać, nimi zajmę się rano – wyznałem, szczerząc się do niego jeszcze szerzej. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz