poniedziałek, 3 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Tak jak obiecałem Mikleo, zszedłem na dół, by zająć się dziećmi, a przy okazji zrobić mu gorącą czekoladę, tak w ramach przeprosin. Naprawdę nie pamiętałem, co się wczoraj stało. Naprawdę go spiąłem kajdankami? Dlaczego? Co on mi takiego musiał zrobić? To moje dojrzewanie jest naprawdę okropne. Może mnie gdzieś zamknąć trzeba. Ale z Mikim. Bez Miki'ego to ja nie chcę. No ale jeżeli znów mu zrobię krzywdę? Panie, to skomplikowane jest. A to, co jest skomplikowane, nie podoba mi się. Ja tam lubię proste rzeczy, bo sam jestem prosty. A to, co mi się dzieje, nie jest proste. 
Tak więc zająłem się zwierzakami, przygotowując im wszystkim posiłek, jednocześnie przygotowując sobie kawę oraz Mikleo czekoladę. W sumie, zrobiłbym nam nawet śniadanie, ale nie wiem, czy Miki by chciał. Nic nie wspominał o śniadaniu. Mieliśmy cały dzień w łóżku spędzić, i to był naprawdę świetny pomysł. Było zimno, i paskudnie, i jedyne, na co miałem ochotę, to na spędzenie czasu pod kołderką. Albo w jakimś takim naprawdę ciepłym miejscu. W lawie. Albo w gorących źródłach. Albo gdziekolwiek, byleby tylko ciepło było. Nie mam pojęcia, jakie inne jeszcze miejsca są dla mnie odpowiednie, tylko te mi do głowy przychodzą. 
– Już jestem. Przygotowałem ci gorącą czekoladę, w ramach przeprosin. Naprawdę przepraszam za to, co wczoraj zrobiłem. Nie pamiętam nic, naprawdę – wyznałem, wchodząc do sypialni i stawiając kubki na szafce nocnej. 
– Wierzę ci na słowo – przyznał, uśmiechając się lekko. Już nie miał obroży. A szkoda. A może nawet i lepiej? Sam już nie wiem. To wszystko mi się tak miesza strasznie, że sam nie wiem, która myśl jest moja, a która spowodowana moim dojrzewaniem. 
– Trzeba mnie odizolować, bym już więcej cię nie skrzywdził. Bo ja to jakiś taki nieobliczalny chyba jestem – odparłem, trochę załamany swoim postępowaniem. To, jak się zachowywałem, nie było normalne. Może jednak nie było to dojrzewanie? Może się we mnie jakaś dziwna choroba we mnie rozwija? Powinienem porozmawiać o tym z Lailah? Ale co ja jej niby miałem powiedzieć? Że Mikleo krzywdzę? Nie, to mnie lepiej odizolować od wszystkich. To się wydaje najrozsądniejszą opcją. 
– Już tak nie przesadzaj. Po prostu muszę się pilnować, by poświęcać ci odpowiednio dużo atencji, i unikać chwilowo pewnych osobistości. I jakoś to w końcu przetrwamy – odpowiedział wyjątkowo spokojnie, po czym zbliżył się do mnie i ucałował w policzek. – Oho, chyba mamy gości – dodał, zauważając nagłą ekscytację Psotki. 
– Kimkolwiek by oni nie byli, to ich wyproszę. Dzisiaj mam spędzić czas pod kołdrą – burknąłem niezadowolony, wychodząc z pokoju. Jak chcę towarzystwa, to nikt nie przychodzi, ale jak chcę spędzić czas z Mikim, i mu wynagrodzić ten wczorajszy ciężki wieczór, to nagle wszyscy przychodzą. Okropne to było. Zero wyczucia czasu. 
Nie wiem, kogo się spodziewałem, ale na pewno Hany i Haru, którzy właśnie zdejmowali płaszcze z ramion. Przepraszam bardzo, ale co oni tu robią? Mieliśmy po nich lecieć dopiero za kilka dni.
– A wy co tu robicie? Dziadek was wyrzucił? – spytałem, delikatnie marszcząc brwi. Ja wiem, że ostatnio były naprawdę okropne, ale że aż tak, że dziadek do nich cierpliwość stracił? 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz