sobota, 8 czerwca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Dostrzegając, jak mój mąż chwieje się, wchodząc po schodach, od razu podszedłem do niego i wziąłem go na ręce, by zanieść go do łóżka. Nie musiałem, owszem, ale chciałem. Zadbałem o Hanę, zatem teraz musze zadbać o męża. Ze względu na to, że Miki się teraz gorzej czuje, jutro będę miał mnóstwo roboty w domu. Będę musiał wyprawić Haru do szkoły, zadbać o Hanę, niego, zwierzaki, trochę dom ogarnąć, obiad zrobić, porozmawiać z Haną... no cóż, niby niewiele tego się wydaje, ale taka rozmowa z córką może być ciężka dla mnie, bo nie potrafię rozmawiać o takich delikatnych rzeczach. W ogóle nie potrafiłem rozmawiać z naszymi dziećmi, odkąd się jakieś takie duże się stały. Jak były mniejsze, jakiś ten kontakt taki lepszy był, a teraz jakoś tak sam nie wiem. Mam wrażenie, że ta przepaść pomiędzy nami jest duża, i będąc jeszcze w dodatku tym surowszym i wymagającym rodzicem, to już w ogóle pewnie nigdy jej nie pokonam. Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze będę stać za nimi murem, i dbać o ich bezpieczeństwo, i bronić, jeżeli zajdzie taka potrzeba. I mam nadzieję, że oboje, i Haru, i Hana, są tego świadomi. 
- Potrafię chodzić – odpowiedział lekko oburzony Mikleo, ale pomimo tego oburzenia zmęczony oparł głowę o moją klatkę piersiową, nie mając siły nawet walczyć. I bardzo dobrze, bo i tak by ze mną nie wygrał. 
- A ja potrafię cię nosić. I cię noszę – odpowiedziałem niezrażony, niosąc go oczywiście do łóżka. – Kołdrą cię przykrywać nie będę, bo ci będzie za gorąco. Ale takim kocykiem cienkim dla wygody już cię przykryję – zaproponowałem, poprawiając jego poduszki.
- Więc nie położysz się obok mnie? – zapytał, trochę tym zawiedziony. 
- Położę. Ale nie teraz. Jeszcze się umyję, zwierzaki ogarnę, i już do ciebie przychodzę – obiecałem, przykrywając jego chudziutkie ciałko właśnie tym cienkim kocem, o którym wspominałem wcześniej. 
- Tylko się pospiesz – poprosił, ledwo utrzymując otwarte oczy. 
- Pospieszę. A ty wypoczywaj – dodałem, całując go w czoło, które takie trochę ciepłe było. Zdecydowanie przesadził dzisiaj z mocami. W ogóle nie powinien ich wykorzystywać, skoro tak go to męczy. Miałem wrażenie, że im starszy jest, tym gorzej to później odreagowuje. Albo po prostu zużył ich dzisiaj wyjątkowo dużo na Hanę, i dlatego tak źle się czuje. Sam nie wiem, nie znałem się na tym. 
Tak jak obiecałem Mikleo, bardzo spieszyłem się, by skończyć to wszystko jak najszybciej. Najpierw się szybko umyłem, a potem zszedłem na dół, by dokończyć sprzątanie po Mikim i nakarmić zwierzaki. Przygotowałem już sobie także produkty na jutrzejsze śniadanie dla Haru, będę miał wtedy trochę mniej rzeczy do zrobienia. A kiedy wracałem na górę zauważyłem, że przy drzwiach do pokoju Hany czatowała Klucha i koniecznie chciała się do ich dostać, bo je drapała. Ostrożnie więc otworzyłem drzwi, wpuszczając zwierzaka do środka, i też jednocześnie zajrzałem, by upewnić się, że u Hany wszystko w porządku. Nawet śpiąca, wyglądała na strasznie padniętą. Moje biedne maleństwo... teraz byłbym w stanie zrobić wszystko, by tylko poprawić jej humor. Popełniłbym dla niej najgorszy grzech, jeżeli to miałoby sprawić, że poczułaby się lepiej. Dla każdego członka mojej rodziny bym się tak poświęcił. 
Nie myśląc już o tym za dużo wróciłem do pokoju, gdzie położyłem się na łóżku i po chwili wahania wtuliłem się w poduszkę. Mikleo potrzebował chłodu i odpoczynku, czyli powinienem chwilowo odłożyć swoje potrzeby na bok i zapewnić mu jak największy komfort. Ja tam sobie jakoś radę dam przez tę jedną noc.

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz