Jeszcze pięć minut... słyszałem to od jakichś trzydziestu. I akceptowałem to. Umyłem się, przygotowałem takie ubrania, by nikt nie dostrzegł, jakie to ślady zostawił i jeszcze zostawi Haru na moim ciele, poprosiłem o kawę, śniadanie, ba, nawet już zjadłem i wypiłem, no a Haru? Haru oczywiście spał. Tego się spodziewałem, i z tego też powodu na swoim ciele miałem jedynie bieliznę oraz szlafrok; króciutki, przewiewny, ale i jednocześnie zakrywający wszystko, co zakryte być powinno.
- Twoje pięć minut słyszałem już jakieś pięć razy – odezwałem się łagodnie i cierpliwie. Nie byliśmy umówieni na żadną godzinę, dlatego nie byłem w żaden sposób zdenerwowany. No i też miałem pewien plan.
- To teraz szósty – burknął, chowając głowę pod poduszką. Miałem szczęście, że Haru nie przepadał za pełnym ubiorem, wskutek czego miał na sobie tylko krótkie, luźne spodenki. I całe ciało dla mnie.
Doskonale wiedziałem, że na szóstym się nie skończy. Ani nawet na siódmym, czy ósmym. Może dopiero dziesiątym. Jeżeli chcę, by szybciej wstał, albo muszę go ładnie zachęcić do działania, albo być bardziej brutalnym. Wiem, że Haru nie przepada za tym drugim sposobem, więc pozostało mi zachęcenie. Dlatego też chwyciłem jego ramię, by przekręcić go na plecy i mieć pełen dostęp do jego ciała – bo bądź co bądź to ciężko było mi cokolwiek zrobić, kiedy leżał na boku – i wtedy usiadłem okrakiem na jego biodrach. Mięśnie Haru delikatnie się spięły, był zatem świadom moich działań, ale dalej uparcie udawał, że śpi snem twardym. A ja udałem, że tego nie zauważyłem, i zacząłem obdarowywać jego tors pieszczotami, delikatnymi i leniwymi. Zacząłem od jego obojczyków, zahaczyłem o jego cudowną klatkę piersiową, połaskotałem jego żebra swoimi wargami, i w końcu dotarłem do linii spodni. Sądząc po wybrzuszeniu, był już wystarczająco obudzony, ale jego oczy dalej pozostały zamknięte. Cwaniak. Ma szczęście, że go kocham, i że się nie spieszymy, bo pewnie w tym momencie bym go tak pozostawił. A może tak powinienem zrobić...? Podrażnić go troszkę. Od razu się obudzi, i to szybciej, niż gdybym miał mu pozwolić na spełnienie.
Uśmiechnąłem się pod nosem na ten pomysł i zaraz postanowiłem go wcielić w życie.
Zszedłem z jego bioder i zdjąłem spodenki, pozostawiając mu bieliznę. Następnie, przez ich materiał, zacząłem dłonią masować jego penisa, by uzyskać pełną erekcję. Oczywiście nie zapomniałem także o jego jądrach które również delikatnie masowałem. A kiedy już jego przyjaciel stał w pełnej okazałości, złożyłem na jego czubku pocałunek, dalej oczywiście przez bieliznę. Materiał stal się wilgotny przez najprawdopodobniej moją ślinę, a i może także jakąś kropelkę ejakulatu, która wydobyła się podczas mojego pieszczenia i jego podniecenia.
A potem odsunąłem się, nic już więcej nie robiąc. Haru, w końcu zniecierpliwiony i z pełną erekcją, otworzył oczy, patrząc na mnie z pretensją. Uśmiechnąłem się do niego zadziornie, czekając na jego reakcję.
- No, obudziłeś się, więc możemy się zbierać – odezwałem się zadowolony, już chcąc się podnieść z łóżka, ale mój mąż się zaraz znalazł się przy mnie, albo raczej na mnie, przyciskając dłonie do materacu. – Stało się coś, panie Kambe? – spytałem rozbawiony udając, że nie mam pojęcia, skąd u niego taka reakcja. Co więcej, zgiąłem kolano i zacząłem nim drażnić jego przyjaciela, nie przestając się przy tym złośliwie uśmiechać. Tak, to zdecydowanie lepszy pomysł, podrażnić go do takiego stopnia, że sam wstanie. I byłem ciekaw, co teraz takiego uczyni.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz