wtorek, 2 lipca 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czułem, że Sorey się niepokoi, a ja nie do końca byłem pewien czy to z powodu naszego sąsiada, czy może jednak coś innego nękało jego myśli. Oby nie było to coś zbyt negatywnego, bo znając go może się to bardzo źle dla niego a może i dla nas zakończyć.
- Coś cię trapi? - Zapytałem, powoli odczuwając nadchodzące zmęczenie, które powodował on sam, głaszcząc mnie po ramieniu, a czasem nawet po głowie, uspokajając moje spięte ciągle mięśnie i myśli, które każdego dnia krążyły wokół niego, bojąc się tego, co może się z nim stać i czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek będę w stanie zobaczyć go na własne oczy.
- Nie, tylko może trochę zazdroszczę ci, że możesz spać - I wszystko stało się jasne, demony nie sypiają, a jeśli już to robią, jest to sytuacja wyjątkowa.
Współczując mu, podniosłem się, zbliżając do jego twarzy, delikatnie całując usta, przykładając dłoń do czoła.
- Miki nie - Chciał mnie powstrzymać i pewnie by to zrobił, gdyby nie mogą moc, która oczyściła jego myśli, relaksując spięte ciało, powoli odpływając.
Mam tylko nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe.
- Ci, już wszystko będzie dobrze - Wyszeptałem, prowadząc do krainy snów, gdzie był już tylko spokój.
Ja sam mogłem uczynić to samo, tuląc się do jego ciepłego ciała, powoli idąc w jego ślady, potrzebując odpocząć.

Obudziłem się, tak naprawdę nie wiem dokładnie, kiedy dostrzegłem natomiast, że Sorey już nie spał, wpatrując się w moją twarz jak w obrazek, który wiedział pierwszy raz.
- Lepiej się już czujesz? - Od razu zapytałem, rozciągając swoje mięśnie, odwracając całe ciało w jego stronę, chcąc się mu przyjrzeć, chcąc zobaczyć jakąkolwiek emocje, która pozwoli mi go w tej chwil rozgryźć, coś powiedzieć, szkoda typu, że nie widzę nic, zupełnie nic.
- Chyba tak - Na jego odpowiedź kiwnąłem głową, nie takiej odpowiedzi się spodziewałem, no cóż, nic już na to nie poradzę, najważniejsze, że czuję się już lepiej, a przynajmniej takie ma wrażenie, oby tylko nie było ono błędne.
Nie mając ochoty jeszcze wstawać, przymknąłem swoje oczy, trzymając w dłoni jego dłoń, niczego więcej nie potrzebując.
- A ciało wciąż boli? - Od razu zwróciłem na to uwagę. Pamiętając, jak mocno mu się oberwało
- Znacznie mniej - Odczułem ulgę, mając nadzieję, że już niedługo będzie zdrów jak ryba.
- To mnie cieszy - Przyznałem, wtulając twarz bardziej w poduszkę, chcąc spędzić tu trochę więcej czasu.
Odprężony rozmyślałem nad spojrzeniem Soreya, które czułem na sobie mimo zamkniętych oczy.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? Mam coś na twarzy? - Odpytałem, otwierając swoje oczy, aby bardziej przyjrzeć się jego spojrzeniu, które było naprawdę tajemnicze. Nigdy bym nie przypuszczał, że mój Sorey potrafi być aż tak tajemniczy, z reguły czytałem z niego jak z książki a teraz? Teraz nie wiem co myśli, nie wiem, nawet co czuję, wieże jedynie czasem jakieś emocje, na które sobie pozwolił, a to bardzo mnie zaskakiwało.
Sorey wciąż patrzył na mnie w milczeniu, nie odpowiadając na pytanie, ciekawe co mu w głowie właśnie siedzi.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz