niedziela, 14 lipca 2024

Od Haru CD Daisuke

Uważałem, że to bardzo dobry pomysł te konie nie zasługują na to, aby tu cierpieć, umierając bez wody i picia, a na to nikt nie zasługuje tym bardziej, że ich opiekunami, a bardziej oprawcami były takie świnie, które chciały skrzywić mojego panicza i mnie samego, a za to spotkała ich kara nie chciałem, aby była aż tak tragiczna i pewnie, by nie była, gdyby mnie nie uderzono to przerosło moją cierpliwość.
– To bardzo dobry pomysł u ciebie na pewno dojdą do zdrowia i może się do czegoś przydadzą – Zaaprobowałem mu, uśmiechając się do niego delikatnie. – Co cię tak trapi? – Zwróciłem uwagę na mojego męża, od którego buła aura zmartwienia, a może nawet strach? Nie byłem do końca tego pewien wiedziałem, natomiast, że coś jest z nim nie tak.
– Martwię się, że ktoś może znaleźć ich ciała wtedy zostaniesz oskarżony o morderstwo. – Daisuke naprawdę bardzo się oto martwił chyba, myśląc, że zostawiłbym ślady po swoim morderstwie, a to byłoby naprawdę nieodpowiedzialne.
– Oj skarbie nie masz się o co martwić nie znajdą ich, no chyba że kości, które po nim pozostały – Uspokoiłem go, a raczej starałem się to zrobić, nie widząc powodu do zmartwień, na które uwagi zwracać nie trzeba.
– Na boga Haru nie mów mi, że ty… – W jego głosie usłyszałem strach, a nawet obrzydzenie, które rozumiałem, gdybym zjadł ich mięso chyba sam czułbym odrazę do siebie tym bardziej, że nie mam pojęcia co robili, co jedli lub z kim się zabawiali, mogąc mieć różne obrzydliwe choroby.
– Niespokojnie, nie ruszyłbym takiego mięsa, nawet gdyby było to ostatnie mięso na świecie – Uspokoiłem go od razu, dostrzegając ulgę na jego twarzy, która po chwili zmieniła się w niezrozumienie.
– To, co z nimi zrobiłeś? – Uniósł jedną brew ku górze po chwili, marszcząc brwi.
– Powiedzmy, że chodzi tu dużo dzikich psów, które są naprawdę głodne, nic więcej wiedzieć nie musisz – Zapewniłem go zerkając na wino, które od razu nalałem nam do lampek, chcąc napić się pozwalając sobie i mojemu mężowi na chwilę odpoczynku.
– Pójdę to wysłać i zaraz do ciebie wrócę – Od razu chciałem wstać, aby pójść zanim, chcąc uchronić go od wszelakiego zła. – Zostań, dam sobie radę zaraz wrócę – Uspokoił mnie, nie pozwalając pójść ze sobą, co więc mogłem innego zrobić, jak tylko czekać grzecznie na mojego męża.
Czekając napiłem się trochę wina, wpatrując się w okno nasłuchując dźwięków otaczającego mnie miejsca.
– Już jestem… No proszę ktoś tu już sobie zaczął pić – Rozbawiony podszedł do mnie, siadając na łóżku, zabierając ode mnie lampkę z winem.
– Musiałem wychłodzić swoje ciało – Oczywiście żartowałem od razu, całując jego policzek.
– No tak właśnie myślałem, tylko alkohol ci w głowie – Udał zmartwionego, a i załamanego moim nieodpowiednim zachowaniem i chęcią picia alkoholu.
– Oj nie mój drogi w głowie mam coś, a raczej kogoś dużo lepszego i piękniejszego – Wymruczałem, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
– Tak? A kto to taki? – Zapytał, gdy tylko odsunęliśmy się od siebie.
– Taki piękny panicz, który został moim mężem – Trochę się podlizałem, ale przecież to bardzo lubił co zdążyłem już zauważyć. – Wszystko już udało ci się zrobić? – Dopytałem, zmieniając temat, chcąc wiedzieć, czy wszystko poszło, tak jak sobie tego zaplanował.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz