Jego słowa mnie zaskoczyły. Rozumiałbym, że tęskniłby, gdybym zniknął tak nagle i bez słowa, ale mu mówiłem, że muszę na chwilę zniknąć, i że wrócę. Poza tym widział, jak zabijam człowieka, popełniam najgorszą zbrodnię dla aniołów, upadam i staję się demonem, czemu więc miałby tęsknić za demonem? Rozumiałem, gdyby tęsknił za aniołem, którym byłem. Albo za człowiekiem, który chyba robił wielkie rzeczy, w końcu byłem pasterzem, jego naczyniem, ratowałem ludzi, czy coś takiego, wtedy był ze mnie dumny na pewno, a teraz? Upadłem nie dlatego, by uratować ludzkość, ale dlatego, by uratować rodzinę, w tym Mikleo. Byłem strasznie samolubny. Jestem strasznie samolubny. I będę strasznie samolubny do samego końca. I dalej tęskni za kimś takim? Dalej uważałem, że gdyby mnie zabrakło, takiego mnie, jakim teraz jestem, wyszłoby mu to na lepsze.
- Póki nie powiesz mi, że mam wynosić się z twojego życia, dopóty przy tobie będę – powiedziałem cicho i łagodnie, nie chcąc zaburzać dźwięku ciszy, który to grał w naszym małym domku. Bałem się, że jeżeli ją zakłócę, Mikleo się rozbudzi, a nie może. Musiał spać. Ledwo się na nogach trzymał, i omal nie upadł, co mnie przestraszyło. Ostry seks przez najbliższy czas musi z naszego grafiku zniknąć. Wpierw jego ciało musi przybrać na wadze, te wszystkie kosteczki muszą zniknąć, on musi nabrać sił, a i ja muszę się nauczyć, by panować nad tymi mocami. Nie chcę go parzyć. Parzenie to było coś, co chciałbym uniknąć. Wydawało mi się, że to było za dużo bólu, i to jeszcze za dużo nieprzyjemnego bólu, którego nie chciałem mu sprawiać. Czemu nie dał mi znać, że go parzę? Miała być kara za jego zachowanie, owszem, ale to była chyba przesada.
- Obiecujesz? – spytał, brzmiąc na bardzo przestraszonego.
- Oczywiście, że obiecuję. Jesteś mój, pamiętasz, Owieczko? – przypomniałem mu, nie przestając gładzić jego cudownie mięciutkich włosów. One mi się nigdy nie znudzą, a teraz są takie długie, i wspaniałe, i aż nie można było odrywać od nich palców. – No już, śpij, potrzebujesz dużo odpoczynku, by do siebie dojść, wiesz? A ja będę tu blisko ciebie, i będę bronić cię od wszelkiego zła, włącznie przed tym, które to tkwi we mnie samym.
Mikleo nic nie odpowiedział, a jego spokojny oddech wskazywał mi na to, że zasnął. Pewnie większość aniołów złapałaby się z głowę, gdyby to usłyszeli, że anioł stracił czujność przy demonie. A co dopiero by sobie pomyśleli, gdyby dowiedzieli się, że uprawia ze mną seks. Dalej dziwne dla mnie było to, że dziadek mnie tu toleruje. Dalej jeszcze to do mnie nie dotarło. To naprawdę było nie w stylu tego dziadka, którego pamiętałem. W ogóle dużo osób daje mi szansę patrząc na to, kim byłem, a nie na moją naturę. Strasznie nierozsądne. Najwięcej rozumu to chyba miała Psotka, która mnie dziabnęła w rękę. Trochę, co prawda, niepotrzebnie, bo tylko jej wody chciałem dać, ale też moja wina, że zignorowałem jej znaki.
- Spaliłbym dla ciebie świat, Miki. Tak bardzo cię kocham – wyszeptałem, nie przestając gładzić jego włosów. Trochę nie za bardzo miałem co robić, bo sen nie był dla mnie, dlatego tak sobie pogadam trochę do niego, trochę do siebie, by jakoś tę ciszę wypełnić. Ale też nie za głośno, by Mikleo się nie obudził. Normalnie pogadałbym sobie do psa, ale że pies mnie nienawidzi, to zostałem ja sam, i śpiący Miki.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz