sobota, 1 kwietnia 2023

Od Mikleo CD Soreya

Demon ścigający swoją ofiarę usłyszał wezwanie, którego nie mógł zbagatelizować, czy się mu to podobało, czy nie musiał przenieść się do miejsca, do którego został wezwany.
- Serio? Jeszcze was było mi tu trzeba - Burknął, widząc serafiny stojące naokoło jego osoby. Niech ich wszystkich szlag trafi za to, że musieli go tu przywołać, gdyby nie to mógłby dopaść swoją ofiarę, a wtedy najadłby się do syta, a tak wciąż będzie głodował. - Czego chcecie? - Zapytał, dostrzegając obecność dobrze znanego mu mężczyzny, który stał gdzieś w rogu, niepewnie patrząc na twarz demona. - O proszę i kogo ja tu widzę beznadziejny mąż, śmiał tu przybyć, a i po co? Nikt cię nie potrzebuje i oboje doskonale o tym wiemy - Zadrwił demon, patrząc z pogardą na twarz człowieka.
- Nie słuchaj go Sorey, on mówi tylko to, co jest w stanie cię skrzywdzić - Odezwała się Lailah, chcąc go obrobić, tak jakby sama święta była.
- Ty również nie powinnaś się odzywać, na twoich rękach płynie nie jedna przelana krew, wielki serafin, który bez człowieka nie jest w stanie sobie radzić. - Zadrwił, zerkając tym razem na Soreya. - Nie zastanawia cię, dlaczego byłeś jednym z wielu Pasterzy? Na pewno nie dlatego, że byłeś daremnym pasterzem a dlatego, że każdy poprzedni zginął podczas walki, nie jest wcale taka święta, a jeszcze ma czelność pouczać innych, żałosne stworzenie - Mruknął, patrząc z pogardą na Lailah i każdego innego przeklętego anioła, którego już oglądać na oczy nie chciał, a jednak mimo wszystko musiał.
- Jak śmiesz - Nim zdążył zareagować, dostał prosto w twarz od Zaveida, z powodu czego upadł na ziemię, oblizując krwawiącą wargę. - Nie masz prawa tak mówić, jeszcze raz a połamie ci nos - Syknął zły anioł, czym rozbawił demona.
- Mi nie połamiesz nic, bijąc to ciało, krzywdzisz tylko i wyłącznie tego głupiego anioła nie mnie - Zauważył, niewzruszony tym uderzeniem plując krwią z tym swoim złośliwym uśmiechem, którego nie dało się nie dostrzec.
- On ma racje, nie ma sensu go krzywdzić w rzeczywistości on i tak tego nie odczuje, tak jak czuje to Mikleo - Tym razem odezwał się Sorey, odsuwając złego na demona anioła, który mimo wszystko musiał wziąć dwa wdechy, aby się uspokoić.
- Chociaż raz mądrze gadasz - Zadrwił demon z szerokim uśmiechem, wstając z ziemi, otrzepując się z kurzu.
- Obyś za chwile nie zaczął się śmiać, gdy rozpoczniemy rytuał - Słysząc jego słowa, demon zaśmiał się jeszcze bardziej, gdyby tylko wiedział, że uwolnienie anioła nie jest takie proste a wszystko dlatego, że się poddał, to koniec on już nie wróci. - Twojego anioła już nie ma, podał się i nawet ten rytuał niczego nie zmieni, jestem silniejszy od niego, a moja moc rośnie i już nikt ani nic nie będzie, w stanie tego zmieni - Odparł, pewny swego nie mając już kogo się bać, złe oblicze pasterza już się nie pojawia, a więc on nie ma już nikogo, kto stanąłby mu na drodze ku całkowitemu przejęciu ciała anioła.
- Pleciesz od rzeczy - Tym razem odezwała się Edna, stukając swoją parasolką, nie do końca wiadomo komu, chcąc tym zaimponować, bo na pewno nie jemu.
- A skąd ty możesz to wiedzieć? Zostawił go, gdy był mu najbardziej potrzebny, a teraz liczysz na to, że wróci? Po co i dla kogo, bo na pewno nie dla ciebie - Zadrwił, patrząc na mężczyznę, ignorując całkowicie anioły, które również z nimi tu były.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz