U naszej sąsiadki naprawdę miło mi się siedziało, w końcu ja dotrzymałem towarzystwa jej, a ona mi, a więc to obu strona korzyść każde z nas było zadowolone i żadne z nas nie narzekało.
Zerkając na zegarek, uświadomiłem sobie, że to już najwyższa pora, abym wracać do domu jednocześnie mając cichą nadzieję, że i Sorey jest już w domu, bo szczerze przyznam, stęskniłem się już za nim.
Żegnając się ze starszą kobietą, życzyłem jej miłego dnia, gdy ona zaprosiła mnie na kolejny dzień pogawędek, no i jak na miałbym odmówić, gdy w domu siedzę sam, nie mając nawet z kim porozmawiać.
Zgadzając się na kolejną wizytę, opuściłem dom kobiety, powoli idąc do swojego, już słysząc radosne szczekanie naszego psiaka. Rozbawiony tym faktem otworzyłem furtkę, witając się z psiakiem, tak jakbym nie widział go lata, idąc do domu, gdzie było zdecydowanie chłodniej niż na gorącym dworze.
- Sorey jesteś w domu? - Zawołałem, wchodząc do salonu, dostrzegając go bez koszulki w salonie, no ładnie znów pewnie chodził przez miasto bez koszulki i każdy na niego patrzył, no po prostu szczyt wszystkiego. - Witaj w domu - Przywitałem się z nimi, podchodząc do niego, stając na palcach, aby ucałować jego usta, naprawdę ciesząc się z jego obecności.
- Dzień dobry owieczko, gdzie byłeś? - Zapytał, zerkając na mnie z uwagą w swoich cudnych rubinowych oczach, no i teraz już naprawdę mam problem, aby zdecydować się na to, które jego oczy są piękniejsze, zielone czy rubinowe, bardzo ciężkie zdanie.
- Byłem u naszej sąsiadki, nudziłem się w domu sam, dla tego wyszedłem na podwórko, a tam spotkałem naszą sąsiadkę, która zaprosiła mnie do siebie - Wytłumaczyłem, nie mając w końcu powodu, aby coś przed nim zatajać.
- Nudziłeś się? To już nie poświęcałeś całej swojej uwagi tej małpie? - Na to pytanie westchnąłem cicho, ależ on jest wciąż cięty na tego biednego kwiatka, a co on mu zrobił? Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem.
- Oj nie bądź już taki złośliwy, ten jeden raz troszeczkę cię zignorowałem, a ty już tak się na mnie złościsz? Daj spokój, przysięgam, że to był pierwszy i ostatni raz - Obiecałem, uśmiechając się do niego ciepło.
- Oczywiście, że ostatnio, bo więcej żadnego kwiatka ci nie przyniosę - Na te słowa westchnąłem ciężko, akurat w tej sprawie to ja się go słuchać nie będę, samemu kupując sobie kwiatki i on zdecydowanie mnie przed tym nie powstrzyma.
- Ależ nie musisz, o to cię nawet nie proszę - Nie mówiąc mu nic więcej, obdarowałem go pięknym uśmiechem, idąc do sypialni, gdzie musiałem, a nawet musieliśmy przygotować się do wyjścia, chociaż czy ja musiałem? Raczej już wyglądałem dobrze miałem w końcu czas, aby się wcześniej przygotować, a więc przygotuję w takim razie mojego męża niech i on godnie się reprezentuje przy swojej córce i jej narzeczonym.
- Proszę, ubierz to, przeczesz włosy, aby sir prezentować - Poprosiłem, kładąc jego koszulę na łóżku, zerkając na niego.
- Dobrze, tylko co jest nie tak z moimi włosami? - Zapytał zdziwiony.
- Nic, po prostu je przeczesz, bo żyją władnym życiem, no już ruchy, ruchy nie możemy przecież się spóźnić - Pośpieszyłem go, czekając tak naprawdę tylko na niego..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz