Nie za bardzo wiedziałem, czemu mam przeczesać włosy, skoro żyją własnym życiem. W końcu, skoro i tak układają się jak chcą, to nic im nie pomoże. Wiem coś o tym, w końcu już trochę jestem na tym świecie jako anioł i no nic moim włosom nie pomaga. W przeciwieństwie do Mikleo, on to umyje, przeczesze je i już jest piękny i powabny. Faktycznie, po przebudzeniu są strasznie spuszone i wyglądają jak futerko owieczki, ale kilka ruchów szczotką i już jest cudownie. A nawet jak już ma jakieś lekkie problemy, to zawsze go jakoś ładnie uczeszę; a to warkocz, a to kok, albo takie dwa urocze koczki, albo po prostu jakiś koński ogon... no mnóstwo rzeczy można było zrobić z jego włosami, i jeszcze świetnie się przy tym bawić, bo jego włosy są takie mięciutkie i milutkie w dotyku... no i teraz spójrzmy na moje włosy. W porównaniu do tych jego, to moje są jakieś takie... jak siano. I nic się z nimi się nie da zrobić, ale to tak absolutnie nic. Trzeba chyba jakichś czarów i magii użyć, by je jakoś ułożyć, no ale nie wiem, czy chciałem. Przyzwyczaiłem się do ich nieułożenia i całkiem podobał mi się ten ich nieład.
- Ale z nimi się już nie da nic zrobić. Przeczesanie ich też nic nie da – odparłem, zakładając na swój tors białą koszulę. Nie wiem tylko, czemu białą. Zawsze zakładałem jakieś takie kolorowe koszule, i wydaje mi się, że kolorowa byłaby lepsza, bo biała to jakaś taka za bardzo oficjalna, przynajmniej według mnie. No i jeszcze jest biała, czyli bardzo łatwo można ją pobrudzić, a później trudno będzie ją wyprać... cóż, Miki chyba jednak wie, co robi, skoro to ją wybrał na dzisiejsze wyjście.
- Oczywiście, że da, dlatego bardzo proszę, pośpiesz się, bo czekam tylko na ciebie, a nie chcę się spóźnić – pospieszył mnie, czego nie rozumiałem. W końcu jestem tutaj od godziny i to ja czekam na niego. Nie byłem pewien, czy mam się szykować, czy może mam jeszcze poczekać, bo ich dom jest gdzieś niedaleko i nie ma co się zawczasu szykować... cóż, na przyszłość będę już to wiedział.
- Nie spóźnimy się, bo nie jesteśmy umówieni na żadną konkretną godzinę – powiedziałem spokojnie, zapinając guziki koszuli. – Możemy przyjść za wcześnie i to też nie jest dobre.
- Lepiej przyjść za wcześnie niż za późno. Siadaj, to ci przeczeszę włosy, nie będziemy marnować czasu – dalej mnie popędzał, czego nie rozumiałem, no ale posłusznie usiadłem na łóżku, pozwalając mu na zajęcie się moimi włosami. I tak nic z nimi nie zrobi, no ale niechaj już mu będzie, tylko niech za bardzo nie szarpie, bo to absolutnie nie jest nic przyjemnego.
- W ogóle mam do ciebie małe pytanie – zacząłem niewinnie, cierpliwie czekając, jak coś tam mi z tymi włosami zrobi. – Mogę się jutro wybrać na zwiedzanie miasta z Alistairem? – zapytałem, będąc pewien jego twierdzącej odpowiedzi.
- Jakim znów Alistairem? – zapytał, chyba nie do końca wiedząc, kim on jest, ale to akurat nic dziwnego, Miki w końcu nie miał prawa wiedzieć, kim on jest, ja też niedawno się o tym dowiedziałem.
- No z tym chłopakiem, co go poznałem, jak się w mieście zgubiłem. Dzisiaj znów mi wskazał drogę i zaproponował, że mnie jutro może oprowadzić. I uznałem, że to bardzo dobry pomysł, bo ty nie dość, że lubisz spać do późniejszych godzin, to jeszcze nie lubisz wychodzić, jak jest gorąco, więc nie będę cię męczył, a może w końcu nauczę się trochę układu miasta – powiedziałem, naprawdę zadowolony z tego pomysłu. Ja tam tu widzę same plusy i żadnych negatywów.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz