Pierwszą moją myślą było to, że to jest takie zadanie, którego absolutnie nie muszę robić, a Miki powiedział mi o tym tylko dlatego, że chce się mnie pozbyć. Naprawdę nie miałem pojęcia, co on chce jeszcze robić z tym kwiatkiem. Przecież zrobił już chyba wszystko, co można było z nim zrobić na tę chwilę; wsadził do szklanki z wodą i przetarł ten nieszczęsny listek. I co więcej można było z nim zrobić? No nic. A gapienie się i mówienie do kwiatka nic mu nie da. No dobrze, ponoć kwiatki reagują na dźwięki, na rozmowę... no ale nie rozumieją, że to się do nich mówi, więc równie dobrze mogę rozmawiać z Mikim i też będą dobrze rosnąć. A już wpatrywanie się w nie absolutnie nic im nie da.
- Czy ty chcesz się mnie pozbyć? Tylko szczerze – zapytałem, mając trochę dosyć jego podchodów.
- Czemu ci to do głowy przyszło? Po prostu mam ochotę na gorącą kąpiel, tak cudnie pachnącą, jaką tylko ty potrafisz zrobić, i na chłodne wino z piwniczki... i oczywiście na ciebie – powiedział, uśmiechając się delikatnie, ale nadal mu nie wierzyłem, a to wszystko przez to, że mimo, iż zwracał się do mnie, to cały czas zerkał na tego nieszczęsnego listka. Nigdy nie sądziłem, że jakiś głupi liść, który absolutnie niczego nie potrzebuje, będzie dla niego ważniejszy, niż ja. Wiedziałem, że lubi kwiaty, czułem to o i też Miki trochę mi o tym mówił... albo i nie mówił? Sam nie wiem, miesza mi się jeszcze to wszystko.
- Chcesz się mnie pozbyć, by móc spędzić czas z tym głupim liściem – stwierdziłem ze smutkiem i oburzeniem w głosie, odsuwając się od niego. Jeżeli tak bardzo chce, to proszę bardzo, niech sobie spędza z nim czas. Jeżeli każdego takiego kwiatka ma tak traktować, to jest to pierwszy i ostatni kwiatek w tym domu. Nie będę przecież konkurować o atencję z kwiatkami, do tego poziomu się nie zniżę. To ja zawsze powinienem być na podium, z dziećmi i zwierzakami. Te kwiatki mógłbym przeboleć, gdyby coś im się działo, no ale tej głupiej małpie to się nic nie dzieje, więc nie potrzebuje tyle atencji.
Śmiertelnie obrażony na męża odsunąłem się od niego, kierując się ku wyjściu z domu. Naprawdę nie wierzyłem w to, co właśnie miało miejsce. Że jakiś głupi kwiatek ze mną wygrał... nawet nie kwiatek, a raptem jego część. Naprawdę mi z tego powodu było przykro. Trochę na głowie w najbliższych dniach miałem, cały czas musiałem się uczyć panować nad swoimi nowymi mocami, a jak już to zrobię, to będę musiał je doskonalić, rozwijać, a przynajmniej tak mi mówiła Lailah... najważniejsze jednak teraz są dla mnie podstawy, bo kiedy już Lailah stwierdzi, że je opanowałem, będę mógł rozpocząć pracę w kuźni. Wtedy nie będzie mnie tyle w domu, i wtedy już niech się gapi w tę roślinkę godzinami, nie będę na niego o to zły. No ale teraz, kiedy jestem w domu, chyba trzeba korzystać z tych chwil, prawda? To jest logiczne, ale najwidoczniej nie dla Mikleo. Żeby tylko nie było, że nie poświęcam mu uwagi...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz