niedziela, 2 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

Nie byłem ani trochę zadowolony z jego słów. Chciałem, aby przy mnie został, chciałem się do niego przytulić, ciesząc się jego bliskością. Niestety wiem, że życie to nie bajka i nie mogę mieć wszystkiego, czego chcę. Sorey na pewno ma coś do roboty, a ja nie mogę od niego wymagać, aby cały czas przy mnie był, opakując się jak dzieckiem.
- Dobrze, jeśli bardzo ci na tym zależy puszczę cię wolno - Wyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, nie zatrzymując go, jeszcze będzie okazja, aby razem odpocząć.
- Wrócę, najszybciej jak się tylko da - Zapewnił, całując mnie w usta, nim wyszedł z pokoju. Mój biedny widzę, że nie ma na nic siły, a mimo to ciągle chce coś robić, no i co ja z nim mam? Sam już nie wiem, kocham go, ale czasem naprawdę nie rozumiem.
Nie mając nic do roboty, położyłem się na poduszce, zamykając oczy, czekając aż Sorey, wróci do mnie. Niestety nie byłem w stanie się doczekać, zasypiając wypruty z całej energii.

Nie wiem, kiedy otworzyłem oczy i która godzina była jednak gdy już to uczyniłem, dostrzegłem, że mojego Soreya nie ma przy mnie, zmartwiony tym faktem wstałem szybko z łóżka, chwytając się szafki nocnej, aby nie stracić równowagi biorąc dwa głębokie wdechy, to jeszcze nie to, to nie ta chwila, aby tak szybko wrócić do zdrowia, najwidoczniej potrzebuje więcej czasu, aby znów być tym dawnym sobą.
Po dojściu do siebie wyszedłem z naszej sypialni, schodzą powoli po schodach, pilnując się, aby z nich nie spaść, jeszcze tylko tego by mi brakowało do szczęścia.
- Sorey!? - Zawołałem, zjawiając się w salonie, a później w kuchni gdzie jak zdążyłem zauważyć, go nie było.
Zmartwiony zacząłem go szukać po całym domu, ale nigdzie go nie było co jeszcze, bardziej mnie zdenerwowało. Ja nie chce być sam, nie chce już nigdy być sam.
Przerażony tą myślą poczułem jak serce szybko mi wali, a oddech staje się dysk cięższy. Aby się więc uspokoić, usiadłem na kanapie, głaszcząc Śnieżkę, która od razu do mnie przyszła rozkładając się na moich kolanach.
- No co mała? Gdzie jest pan? - Dopytałem, tak jakbym miał nadzieję, że mi odpowie, mimo że wiem tym przecież, że to nie jest możliwe. Zwierzęta nie mówią i dobrze o tym wiem.
Starając się uspokoić, przytuliłem się, do kotki, która mruczenie było dla mnie bardzo przyjemne, to był naprawdę dobry pomysł, aby je przygarnąć.
Czekałem wiec na męża, leżąc na kanapie, wtulony w kotkę nim znów zasnąłem chyba wciąż zbyt na to wszystko słaby.
- Miki? - Usłyszałem, gdy ktoś położył mi dłoń na ramieniu, delikatnie mną potrząsając.
- Sorey to ty? - Zapytałem, otwierając z trudnością oczy, potrzebując chwili, aby dojść do siebie.
- Tak Miki, to ja co ty, tu robisz? - Zapytał, ewidentnie się o mnie martwiąc, mój kochany nie ma się o co martwić.
- Czekam na ciebie, nie chciałem spaść sam, ale ciebie nie było, wystraszyłem się i czekałem aż wrócisz, położyłem się na kanapie ze śnieżką i chyba zasnąłem - Wytłumaczyłem, mówiąc wszystko tak, jak to naprawdę miało miejsce.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz