To pytanie było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Dlaczego Mikleo miałby pytać o mnie? To nie ja leżałem nieprzytomny kilka dni na łóżku i ledwo trzymałem się na nogach, a on. O to się powinien skupiać na swoim zdrowiu, nie na moim. Ja jakoś się trzymałem. Czasem było lepiej, czasem było gorzej i jakoś się żyje. Najważniejsze, że on w końcu zaczął czuć się odrobinkę lepiej. I to dlatego, że wszedł do chłodnej wody. Proponowałem mu to od samego początku, ale on nie chciał, no i co ja mu miałem zrobić, zmusić go? W sumie, trochę powinienem, ponieważ to było dla jego dobra i nie zrobiłbym mu nic złego... no nic, najważniejsze, że sam do tego dojrzał i finalnie sam się na to zdecydował.
- Mną się nie przejmuj, ja sobie zawsze daję radę – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie, po czym położyłem go na łóżku, upewniając się, że ma wystarczająco miękko i wygodnie. Widziałem, że nie czuł się najlepiej, dlatego już nie chciałem go męczyć. Poza tym, miałem trochę do roboty, musiałem trochę zająć się zwierzakami; nakarmić je, wyczesać, umyć, Lucky’ego wziąć na jakiś dłuższy spacer... teraz kiedy jestem pewien, że z Mikleo lepiej jest, mogę troszkę skupić się na innych rzeczach. Gdyby nie zwierzaki, pewnie skupiałbym całą swoją uwagę na tylko i wyłącznie moim Mikim, ale mamy zwierzaki. I skoro zdecydowaliśmy wziąć je pod swój dach, musieliśmy się nimi zająć. Znaczy się, ja musiałem. Miki musiał odpoczywać.
- I właśnie dlatego muszę się ciebie zapytać, czy wszystko w porządku. Bo kiedy skupiasz się na mnie, zapominasz o sobie. I o swoich potrzebach – powiedział, poważnie się we mnie wpatrując, jakby spróbował wypatrzyć we mnie nie wiadomo jakie symptomy. Ja tylko marnie spałem przez ostatnie dni, bo spałem na podłodze, przy jego łóżku. Od niewygodnego spania jeszcze żaden anioł nie umarł... chyba. A przynajmniej tak mi się wydaje.
- Mam tylko jedną potrzebę, chcę, byś był zdrowy i czuł się dobrze. Innych potrzeb nie mam – przyznałem, całując go w czubek nosa. To była prawda. Oddałbym wszystko, nawet swoje zdrowie, by już było z nim wszystko w porządku. – Poradzisz sobie chwilę beze mnie?
- To nie położysz się teraz obok mnie? – spytał, ewidentnie strasznie smutny z tego powodu.
- Strasznie bym tego chciał, Owieczko, ale muszę się zająć się też zwierzakami, wiesz? Trochę je ostatnio zaniedbałem – wytłumaczyłem, gładząc go po włosach, które wymagały umycia. Co prawda, dzisiaj się trochę pomoczył w jeziorze, ale tu potrzeba było czegoś więcej niż samej wody. – Chyba, że beze mnie nie przeżyjesz, wtedy coś wymyślę.
- Może ja ci pomogę? – zaproponował, co mi się nie spodobało.
- Wykluczone. Przed chwilą wróciliśmy znad jeziora i jesteś zmęczony. To po pierwsze, a po drugie, masz odpoczywać, by wrócić do pełni zdrowia, więc to kategorycznie odpada – powiedziałem, przecierając dłonią zmęczone oczy. W sumie to położyłbym się na moment, ale wiedziałem, że nie mogę. Mam za dużo obowiązków do zrobienia, sen powinien być gdzieś na końcu listy moich obowiązków. Słyszałem, że anioły są bardziej wytrzymałe od ludzi, więc na pewno wytrzymam. Zresztą, jaki mam wybór? No nie mam. Muszę wytrzymać, by w pełni zająć się Mikim i naszymi zwierzakami.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz