Reakcja Mikleo mnie zaskoczyła, czemu on się wystraszył braku mojej obecności? Przecież nic mi nie groziło, byłem w pełni zdrowy, więc chyba mogłem spokojnie wychodzić na zewnątrz. Poza tym, nie miałem wyjścia, musiałem wyprowadzić naszego kochanego Lucky’ego na spacer, to było coś, czego od dawna nie robiliśmy, a skoro z Mikim już było lepiej, to mogłem go chyba zostawiać na krótki czas samego tak raz dziennie. A przynajmniej tak mi się wydawało i wydawało mi się najwidoczniej źle... chyba jeszcze Lucky będzie musiał jeszcze trochę poczekać na spacery, skoro nie mogę zostawiać Mikleo samego. On jest jeszcze słaby i nie mogę pozwolić na to, by samemu chodził po domu. Jeszcze by się przewrócił na schodach i coś by mu się stało. Nie podejrzewałem jednak, że Mikleo będzie wstawał, w końcu po co miałby to robić... no i teraz już wiem, po co. By mnie poszukać. No ale po co ma mnie szukać, to ja nie wiem. Aż tak mu do szczęścia potrzebny nie byłem.
- Byłem tylko z Luckym na spacerze, niepotrzebnie się o mnie martwisz – wyjaśniłem spokojnie, siadając obok niego i pozwalając się mu do mnie przytulić. Mój biedny aniołek, czemu on w ogóle się tak zestresował moim zniknięciem...? Możliwe, że moja śmierć może mieć z tym coś wspólnego. No dobrze, to jednak głupie pytanie było. Dobrze, że nie powiedziałem tego na głos, bo na głupka bym wyszedł.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do tej pustki w środku, i jakoś tak się trochę zląkłem – wyjaśnił, co mnie zaniepokoiło.
- To brzmi trochę, jakbyś żałował, że pozbyliśmy się demona – odezwałem się niepewnie, patrząc na niego z uwagą. Wydawało mi się, że będzie się znacznie bardziej cieszył, bo w końcu tyle przez niego przecierpiał... ja bym się cieszył.
- Nie żałuję, ja po prostu... sam nie wiem, chyba tak trochę za nim tęsknię – wyjaśnił po chwili wahania. Tym wyznaniem mnie trochę zszokował, przecież to było nielogiczne. Czemu miałby tęsknić za demonem? Ja go widziałem tylko raz, i ani trochę nie było mi tęskno, a co dopiero Mikiemu.
- Jak można tęsknić za czymś takim, jak on? – zapytałem, nie rozumiejąc jego sposobu rozumowania.
- Chyba muszę to przeżyć, wiesz? W końcu tyle lat ze mną był i nagle go nie ma. Dziwne uczucie – wyjaśnił, ale ja wcale tego nie zrozumiałem.
- Czyli to źle, że się go pozbyliśmy? – dopytałem chcąc wiedzieć, na czym stoję.
- Nie, chyba nie. A może...? Nie, na pewno nie – nie brzmiał na zdecydowanego, i to mnie martwiło. Myślałem, że chyba właśnie tego chciał. W końcu teraz ma całe ciało dla siebie i nie musi się niczym przejmować. Może jednak się na swój sposób się lubili? – Dziękuję ci za to, że się nim zająłeś – dodał, zauważając mój smutek.
- Na pewno? – dopytałem, nie czując tej pewności.
- Na pewno – zapewnił mnie, ale pomimo tego gdzieś w środku czułem niepewność. Będę miał to na uwadze w przyszłości. – Idziemy się położyć? – zaproponował, na co pokiwałem głową.
- Mhm, zaniosę cię do łóżka i rozłożę sobie kanapę – powiedziałem, zgadzając się z nim. On musi dużo spać, a i ja bym się położył. Jeszcze trochę i będę dwadzieścia cztery godziny bez snu, nie wiem, czy to dużo dla anioła, ale dla mnie osobiście to bardzo długo.
- Zaraz, zaraz, co? Czemu masz sobie rozłożyć kanapę?
- Mówiłem ci już chyba, że nie mogę spać z tobą, bo mogę cię skrzywdzić. Mówiłem ci to chyba ze trzy razy, nie pamiętasz? – dopytałem, teraz martwiąc się o jego pamięć. Najpierw nogi, teraz głowa... Lailah nie mówiła, że będzie aż tak źle z nim.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz