Cicho westchnąłem na dźwięk jego słów, no skoro już ma, to dla niego takie znaczenie niech mu będzie, zacznę się pilnować, aby robić tylko tyle, ile mogę pod warunkiem, że i on zacznie to robić.
- A co z tobą? Czemu ty robisz wszystko ponad swoje możliwości? - Podpytałem, tak dla jasności, aby zrozumieć, skąd bierze się ta niesprawiedliwość w tej o to sprawie.
- Ponieważ ja jestem zdrowy, a ty już nie rozumiesz? - Na te słowa przewróciłem oczami, głośno wzdychając. Oczywiście, że jest zdrowy tylko jak długo? Jeżeli nie będzie o siebie dbał i on zdrowy być przestanie, a przecież tego bym dla niego bardzo nie chciał, kocham go i chce, aby był zdrowy i szczęśliwy, a nie może taki być, jeśli ciągle dba o mnie, zapominając o sobie, to nie na tym przecież polega wspólne dbanie o szczęście tego drugiego prawda?
- Nie jestem chory, tylko osłabiony, a to nie to samo to po pierwsze a po drugie ty też nie będziesz czuł się ani trzymał dobrze, jeśli ciągle będziesz robił wszystko za mnie tylko dlatego, że ja czuję się troszeczkę gorzej, a on już traktuje mnie, jakbym umierał - Mruknąłem, pusząc swoje policzki, ukazując mu tyn sposobem moje niezadowolenie.
- Miki, bardzo cię proszę, mnie nic nie będzie, ale tobie już być może jeżeli się tobą nie zaopiekuje. Wciąż jesteś słaby i powinieneś na siebie uważać - Wyjaśnił, pouczając mnie jak małe dziecko, zapominając chyba o tym, że nie jestem małym chłopcem, mimo że przyznam, sam czasem się tak odrobinkę zachowuje.
- Ja ciebie również proszę, abyś zajął się sobą, nie chce, abyś poczuł się źle z mojego powodu - Wyznałem, naprawdę się o niego martwiąc, nie tylko on martwi się o mnie, ale i ja martwię się o niego to chyba naturalne prawda?
- Zajmę się sobą, gdy już ty będziesz zdrowy - I po tej wypowiedzi wiedziałem już, że on nie odpuści, a więc ja muszę być tym którym odpuści, w końcu związek polega na tym, aby obie strony czasem odpuszczały, tym razem to ja muszę odpuścić, aby on był szczęśliwy a ja? Ja sobie świetnie poradzę z pogodzeniem się z tym drobnym faktem.
Wzdychając cicho, pokręciłem oczami, nie mając siły ruszyć się z kanapy, odwracając głowę w stronę okna, za którym wciąż była ładna pogoda.
- Dobrze, niech ci już będzie, będę robił tylko to, na co będę miał siłę i obiecuję, że nie będę się nadwyrężał - Obiecałem, mimo wszystko wtulając się w jego ciało, mrucząc cicho pod nosem, mój ukochany facet, dzięki niemu niczego już do szczęścia mi już potrzeba.
- Mam nadzieję, bo inaczej przywiąże cię do łóżka i już nic nie zrobisz - Na te słowa zaśmiałem się cicho, kręcąc głową, no i tego tylko mi w tej chwili brakowało. - Co cię tak bawi? - Dopytał, mrucząc przy tym swoje oczy.
- Nic, nic, po prostu przypomniałem sobie czasy, gdy faktycznie to zrobiłeś, aby sprawdzić, jak wytrzymałe jest nasze łóżka, kochając się ze mną aż do rana - Wyjaśniłem rozbawiony tym faktem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz