Czując przyjemny chłód, spałem jak zabity, w nocy się nie budząc, bo i po co bym miał, było mi dobrze, chłodno i tak przytulnie wtulony w poduszkę męża obudziłem się dopiero nad ranem zadowolony, wyspany i pełen życia aż chętnie było coś, by tu robić..
Wstałem odruchowo cicho z łóżka, wychodząc z sypialni, wszędzie panował pół mrok i do tego było cicho, zaciekawiony wiec faktem gdzie jest mój mąż, zszedłem po schodach na dół, dostrzegając go śpiącego na kanapie. Ciekawe, dlaczego właśnie to zrobił, czyżby był zły? Nie to na byłem zły, a on pewnie nie chciał, abym się jeszcze bardziej zezłościł, lub jeszcze lepiej, aby mi nie zrobić krzywdy ach ten mój Sorey, on naprawdę jest szalony.
Nie chcąc go budzić, nakarmiłem zwierzaki skoro już i tak nie spałem, wychodząc na taras do psa, z którym chwilę rozmawiałem, jakkolwiek to by nie zabrzmiało, dając mu jedzonko, pozostając na tarasie sam.
W tym momencie słysząc w głowie dobrze znany mi głos, odruchowo się uśmiechnąłem, zaczynając rozmawiać z głosem w głowie, nie wiem, czy oszalałem, czy aż tak samotny byłem z powodu pustki w sobie, że wymyśliłem sobie przyjaciela, z którym właśnie rozmawiałem.
- Miki? Z kim rozmawiasz? - Słysząc głos męża, przestałem mówić, odwracając w jego stronę swoją głowę.
- Sam ze sobą - Wyznałem, przecież mu nie powiem, że właśnie słyszę głosy, od razu stwierdzi, że oszalałem, a to nie prawda, ja nie oszalałem, tylko chyba wymyśliłem sobie przyjaciela z powodu tej okropnej pustki.
- Wszystko dobrze? - Podpytał, kładąc mi dłoń na czole, patrząc na mnie z uwagą, nie do końca przekonany tym, co usłyszał ode mnie, kładąc dłoń na moim czoło. - Chłodne, chyba nic ci nie jest - Dodał, mówiąc sam do siebie.
- Tak oczywiście, że tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie musisz się o mnie martwić - Zapewniłem, uśmiechając się do niego, wstając z ziemi, delikatnie całując jego usta. - Jest chłodno co ty na to, aby pójść nas jezioro nim zrobi się znów zimno? - Podpytałem, naprawdę chcąc pójść nad jezioro, wczoraj nie byłem to, chociaż dziś może to dobry moment, aby pójść.
- W sumie, pójdę się tylko przebrać i nakarmić zwierzaki zaczekaj na mnie - Poprosił, wchodząc już do domu.
- Nie musisz, ja już nakarmiłem zwierzaki, a i nad jezioro mogę pójść sam - Stwierdziłem, nie chcąc, aby szedł ze mną, oczywiście nie dlatego, że nie chciałem spędzać z nim czasu, bo chciałem, ja po prosty nie chciałem, aby się męczył, widziałem przecież, że jest zmęczony, powinien leżeć, a nie chodzić ze mną, ja przecież sobie radę dam a on niech odpocznie.
- Ani mi się śni puszczać cię samego - Powiedział, a ja już wiedziałem, że nie mamy o czym rozmawiać, muszę na niego poczekać, bo bez tego po prostu nie wyjdę.
- Dobrze, poczekam na ciebie - Zgodziłem się, znów siadając na tarasie, grzecznie czekając na męża, mam tylko nadzieję, że się szybko ogarnie bo ja naprawdę długo nie wytrzymam i w końcu sam pójdę nad to jezioro.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz