Zgodziłem się, nie mając powodu aby tego nie zrobić, nająć zamiata grzecznie poczekać na swojego męża, niech on zrobi, co tam zrobić musi, a ja poczekam.
- Dobrze, poczekam idź - Zgodziłem się, mając zamiar grzecznie poczekać na niego, nigdzie nie uciekając. Cóż odkąd nie ma demona we mnie, nie mam tak głupich pomysłów, jak na przykład właśnie uciekanie mężowi, wręcz przeciwnie chce się trzymać jak najbliżej jego samego.
- Tylko proszę nigdzie nie odchodz - Poprosił, a ja posłusznie kiwnąłem głową, rozumiejąc, dlaczego nie do końca mi ufa podczas pełni, ja sam chyba sobie też bym nie zaufał przynajmniej do momentu, w której to demon miał nade mną kontrolę.
- Nie odejdę, spokojnie możesz iść - Zapewniłem go, siadając na tarasie, czekając grzecznie na niego, aż nie przyjdzie, bawiąc się z naszym psiakiem, który był naprawdę skóry do zabawy.
Sorey na szczecie wróci do mnie dość szybko, nie każąc mi czekać dłużej, niż było to konieczne.
- Możemy iść - Odezwał się, zwracając moją uwagę na sobie, nie chcąc kazać mi dłużej czekać.
Zadowolony z tego powodu wstałem szybko z tarasu gotowy do drogi, ach jak bardzo się cieszyłem na tę wyprawę, niby tylko to jezioro, które tak dobrze znam, ale jednak jest to moje miejsce ciszy i ostoi, miejsce, w którym moje odpocząć i nabrać znów siły.
Sorey po przyjściu nad jezioro położył się na trawie aby chociaż trochę opalić się na słońcu a ja od razu wskoczyłem do wody, gdzie pływałem, bawiąc się jak małe dziecko, właśnie tego teraz potrzebując.
Zadowolony pływałem i pływałem, tracąc całkowicie czas na relaksie, który tak kochałem.
Po wyjściu z wody jeszcze trochę minęło, nim wróciłem do Soreya, zwracając jego uwagę swoimi zimnymi jak lód dłońmi, którymi dotknąłem go w policzek, zbliżając się do jego ust.
- Jesteś strasznie zimny - Wyznał, gdy nasze usta oderwały się od siebie, a oczy spojrzały na siebie.
- Wiem, na twoje szczecie jest taka przyjemność, która pozwala mnie rozgrzać - Wymruczałem, uśmiechając się do niego zadziornie.
- Oj Miki, Miki - Wyszeptał, kładąc dłonie na moich biodrach, znów łącząc nasze usta w pocałunku.
Zadowolony ze smaku jego ust stałem się trochę zachłanniejszy, pragnąc go całego, teraz już zaraz.
- To, co wracamy już do domu? - Wyszeptałem, po oderwaniu się od jego ust ciężko przy tym oddychając.
- Wracamy - Odpowiedział mi zadowolony, wstając z ziemi bez większego problemu, nawet ze mną na konsolach stawiając mnie na ziemię, gdy tylko była taka możliwość.
Uśmiechając się do niego ciepło, chwyciłem jego ciepła dłoń, ciągnąc za sobą w stronę domu, oczywiście powrót nie był jakoś szybki, mi się nie spieszyło, mu się nie spieszyło, a więc spokojnie mogliśmy wrócić do domu, gdzie nie pozwoliłem mu odpocząć, pragnąc jego uwagi, dotyku i tych cudownych ust, które mnie rozpalały. Takich przyjemności mi nigdy nie będzie za wiele, przywiązanie mnie do łóżka i pieszczenie mojego ciała spowodowało, że szalałem, nie mogąc kontrolować tych wszystkich emocji, które we mnie uderzały.
- Sorey - Wyjęczałem jego imię, pragnąc aby dał mi coś więcej niż tylko pieszczenie mojego ciała.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz