środa, 5 lipca 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Te informacje trochę mnie zaskoczyły. Jak to pełnia? Już? Przecież niedawno pełnia była. Poszliśmy wtedy na festyn, Miki najadł się słodkości i jak tylko wróciliśmy do domu, to zwymiotował to wszystko... to było zanim udałem się z Lailah do świątyni na ten dziwny egzamin, którego w sumie nie było, czyli dwa miesiące temu. Rany, jaki to szmat czasu, kiedy to minęło? I przecież jeszcze powinna być jedna pełnia. Czemu Miki wtedy jej nie przechodził? Pewnie był nieprzytomny i wycieńczony przez egzorcyzm. Na pewno, innego wytłumaczenia tutaj nie widzę. Ale mój Boże, że tyle czasu minęło... lato się już kończy, jeszcze trochę i przyjdzie jesień. A po niej zima. Nie chcę zimy, już te noce wydają mi się lodowate i już kilka nocy spędziłem przez nie w salonie, podczas kiedy Miki był wtedy sam w sypialni. Podczas najgorszych upałów widziałem, jak strasznie się męczył i zostawiałem wtedy otwarte okno w sypialni, by było w niej chłodno. Miki nie narzekał, bo jeszcze ani razu podczas tych osobnych nocy przyszedł do mnie na dół, tylko spokojnie je przesypiał.  W przeciwieństwie do mnie, bo w salonie nie było mi ani ciepło, ani wygodnie, ani miło. Nawet czasem trochę żałowałem, że do mnie nie przychodził, i jednocześnie cieszyłem się, że mógł się wysypiać. Ja to jednak czasem taki trochę niezdecydowany jestem. 
- Najpierw może pójdziemy nad jezioro. Trzeba cię trochę schłodzić, jesteś strasznie rozpalony – to drugie zdanie powiedziałem bardziej do siebie, niż do niego. 
To, że podczas pełni ma nieco wyższą temperaturę ciała niż w normalnych warunkach wiedziałem, no ale i tak się o niego martwiłem. Zawsze się o niego martwię. Teraz też martwię się o niego z powodu tego gadania do wymyślonego przyjaciela, czy jak tam Miki uważa, sam ze sobą. To brzmi niepokojąco. Ja lubię dużo mówić i czuję się źle, kiedy mówię za mało, no ale nigdy sobie nikogo nie wymyśliłem i nie gadałem sam do siebie. Gadałem do Lucky’ego, i czasem jeszcze zdarza mi się to robić, no ale jednak prowadziłem wtedy konwersację z istotą żywą, istniejącą. I to nie były tylko rozmowy jednostronne, bo Lucky mi odpowiadał niejednokrotnie. Pewnie po prostu reagował na ton mojego głosu, ale jednak się odzywał. 
- W tym dniu cały czas będę napalony – wymruczał, a ja parsknąłem śmiechem. Jak dla mnie Miki nie powinien mówić takich rzeczy, bo brzmiały one dosyć kuriozalnie. Przynajmniej tak mi to brzmiało w tym momencie. Pewnie dlatego, że ostatniej nocy znów spałem na kanapie i taki odrobinkę dzisiaj nieżywy jestem. Że też dzisiaj taki nieżywy jestem... Chociaż, Miki na pewno mnie wkrótce rozbudzi, tego jestem pewien. 
- Mam nadzieję, bo wieczorem zamierzam sprawdzić, czy ramy łóżka dale są takie mocne. Od ostatniego takiego sprawdzenia minęło kilka lat, najwyższa pora, by nadrobić zaległości – powiedziałem, głupkowato się uśmiechając. To także brzmiało bardzo głupio i byłem tego w stu procentach świadom. Nawet chciałem, by tak to zabrzmiało, by Miki nie czuł się samotnie. 
- Trzymam cię za słowo. To co, idziemy? – spytał, ewidentnie podekscytowany na samą wycieczkę nad jezioro. Nad morzem by mu się strasznie spodobało... szkoda, że znajduje się ono tak strasznie daleko od nas. Ale kiedyś na pewno go tam zabiorę. Jeszcze nie wiem, kiedy, ale na pewno tę prośbę spełnimy. 
- Idziemy, tylko daj mi chwilkę, wezmę coś na plecy, bo trochę się chłodno na dworze zrobiło – poprosiłem, chcąc na chwilkę wrócić do domu po jakiś płaszcz. Niby było ciepło, no ale wiatr był dosyć chłodny. I dodatkowo miałem wrażenie, że to będzie ostatni w miarę ciepły dzień w tym roku. Lato się kończy... nie podoba mi się to ani trochę. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz