wtorek, 4 lipca 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Westchnąłem cicho, słysząc jego słowa, no tak, bo byłem nieprzytomny, a więc nie mogę wychodzić na dwór, mój panie ten to ma naprawdę problemy.
- Sorey - Westchnąłem ciężko, kręcąc głową, no tak wygląda na to, że będę siedział w domu lub wyjdę, ale bez niego..
- Słucham? Chcesz kąpieli? - Zapytał, gotowy do przygotowania mi zimnej kąpieli, której nie chciałem. Ja chce nad jezioro, nie chce, aby zrobił mi kąpiel.
- Nie chce - Mruknąłem, wychodząc z kuchni bez gadania, zakładając buty na nogi, chcąc wyjść z domu..
- A ty przepraszam, co robisz? - Dopytał, wchodząc za mną do przedpokoju, pytając tak, jakby tego nie widział, a przecież ma oczy i widzi, że wychodzę na dwór i nie będę go słuchał w tym temacie.
- Wychodzę na dwór - Wyjaśniłem, podchodząc do drzwi, które zacząłem otwierać, aby wyjść z domu idąc nad jezioro.
- Nie Miki, nigdzie nie wychodzisz - Przytrzymał dłonią drzwi, nie pozwalając mi wyjść z domu.
- Sorey, wypuść mnie - Burknąłem, chcąc otworzyć drzwi, mimo że on nie chciał tego zrobić. To nie fer przecież ja czuję się już zdrowy i chce wyjść na dwór, dlaczego on mi tego nie pozwala.
- Miki nie, musisz zostać w domu, nie chce, aby coś ci się stało - Warknął, przerzucając mnie przez ramię, zanosząc do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku, patrząc na mnie z powagą. - Zostajesz tutaj i ani nie próbuje mi się stąd ruszać - Ostrzegł mnie, wychodząc z pokoju, dodając, że jeśli wstanę, zamknie mnie na klucz, no co za człowiek, ja nie chce spać ani tym bardziej leżeć, ja chcę iść nad jezioro, dlaczego on tego nie rozumie.
Niezadowolony fuknąłem cicho, kładąc się na poduszkę, nigdzie nie mogę się ruszyć, nic nie mogę robić, to nie jest fer, niech sobie sam leży i nic nie robi, a nie mnie do tego zmusza.
Mrucząc pod nosem niewyraźną salwę słów, odrzuciłem koc na bok, nie chcą odczuwać tego okropnego gorąca, które tu panowało, a ja tylko chciałem wyjść na dwór, co w tym złego? Przecież jezioro wcale tak daleko nie jest, nic by mi się nie stało.
- Chcesz zimną kąpiel? - Usłyszałem, leżąc na poduszce, wpatrzony w okno nawet nie zwracając na niego swojej uwagi, wciąż będąc obrażonym..
- Nie chce, chce iść nad jezioro - Mruknąłem, nie ukrywając niezadowolenia, chcąc, aby wreszcie mnie wysłuchał i zrobił to, o co go proszę.
- Miki, nie zachowuj się jak dziecko, na dworze jest gorąco, a ty nie potrafiłeś wytrzymać kilka minut na dworze przy warzywniaku, jak chcesz iść nad jezioro, gdy jest tak gorąco? A co jeśli ci się coś stanie? - Mówił do mnie jak do małego dziecka, wywołując ciche westchnięcia pełne irytacji.
- Nic by mi nie stało, ja nie umieram - Wyznałem, jak zawsze stawiając na swoim.
- Skoro tak to niech będzie, chodź nad jezioro - Odezwał się, a ja prychnąłem cicho pod nosem, no już teraz to ja już nie chce.
- Teraz to idą spać - Stwierdziłem, nakrywając się kołdrą, tak wiem to dziecinne zachowanie, ale w tej chwili czuje się, jak dziecko niezrozumiały i bardzo samotny.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz