Nie sądziłem, że z tego całego Haru taki zabawny człowiek. Może to jednak nie tak źle, że to właśnie on został mi przydzielony? Na początku miałem nadzieję na kogoś starszego, owszem, ale skoro już tak trafił mi się ktoś taki jak on, to chociaż sobie rozrywkę zapewnię. Nie muszę się nawet zbytnio starać, by go zirytować, a ten tu osobnik irytuje się strasznie zabawnie. Niesamowita sprawa. Chyba właśnie odkryłem tu nowe hobby.
- To co teraz? – spytałem, całkowicie ignorując jego słowa, gdyż powoli nawet mi się tu zaczęło podobać. Może trochę tu śmierdzi, ale za odpowiednimi datkami da się to miejsce wyremontować i przywrócić mu dawną chwałę, tym samym przywracając świetlność strażnikom, a te nowe zbroje będą pierwszym krokiem ku temu. Co prawda, w planach tego nie miałem, ale będzie to niewielki wydatek, na który mogę sobie pozwolić. Poza tym, miło będzie pracować w miejscu, które spełnia jakiekolwiek standardy.
- Patrol po mieście – wyjaśnił bardzo zdawkowo, nic nie rozwijając. Chyba ktoś tu mnie nie lubi. Całkiem długo ze mną wytrzymał, to mu muszę przyznać, zaskakuje mnie na każdym kroku.
- I na ten patrol nie bierzesz żadnej broni? – zadałem kolejne pytanie, ale to było już z totalnie czystej ciekawości. Miał ze sobą tylko tarczę, no ale co mu po niej? Wiecznie się bronić nie może. Chyba, że tutaj nawet broni nie mają, ale to bym się nawet nie zdziwił, miejsce straszne było.
- Nie – odpowiedział, a ja wyczułem w jego głośnie pewne napięcie. Czyli nie mówi mi dlatego, że go irytuję, tylko dlatego, że to drażliwy temat. Czyli nie ma co go dopytywać bo mi i tak nie powie. A szkoda, chciałbym poznać tę fascynującą historię. I tu bez żadnego sarkazmu, zastanawiam się, jak można być takim głupim? A tak go chwaliłem... no nic, przecież nikt nie jest idealny, poza mną oczywiście.
Uszanowałem jednak jego prywatność i po prostu szedłem za nim, mając nadzieję, że może coś się wydarzy. Jeżeli stracę tutaj tylko czas na chodzenie ze zmarkotniałym strażnikiem, to mi się przykro zrobi. Było fajnie, jak reagował, a jak mnie tak olewa, to już nie jest takie fajne. Właśnie, a jak chodzi o chodzenie, to już nie chce mi się chodzić. Muszę energię oszczędzać, bo przecież wieczorem będę miał trening. Dlatego też wziąłem ze sobą Ignisa, któremu też się już chyba troszkę nudziło. Chyba następnym razem nie będę go brał, jak takie nudy mają być, więcej atrakcji ma tam u mnie na padoku.
Haru był strażnikiem dobrym, tego mu nie mogę odmówić, ale irytującym strasznie. Zatrzymywał się przy każdej sprawie, nawet tej błahej, jak chociażby to, by pocieszyć płaczące dziecko, bo przekąskę upuściło. Przepraszam bardzo, ale rodziców to ono nie ma? Albo jakiegoś opiekuna? Jak ja płakałem z takiego powodu, to jedyne, co dostawałem, to opiernicz, nie pocieszenie, a przynajmniej ze strony babki.
- Kato – zacząłem, dostrzegając w tłumie coś ciekawego, mianowicie złodzieja. Ale za to jak utalentowanego, dwie minuty obserwowania go i już okradł pięć osób. To jest dopiero zwinność, ale niestety, źle wykorzystana. I swoją drogą, dobrze, że wziąłem ze sobą wierzchowca, bo gdybym na nim nie siedział, to bym nic nie widział. – Widzę kieszonkowca. Niski, chudy, czarnowłosy, ma bliznę na policzku – opisałem mu go, by wiedział, o kim mówił, w końcu to on go będzie gonił, ja się tu z takim olbrzymem nie przecisnę, a stratować ludzi raczej bym nie chciał. Za dużo później wyjaśnień, rozmów, pierdzielenia się z tym... nie, tak to mi się nie chce.
- Ciekawe, jak go złapiesz – ale tu ktoś się wyszczekany wrócił. I bardzo dobrze, nudzić się zacząłem, wolę, jak mi w ten sposób odpowiada.
- Kieruje się w stronę mostu na slumsy. Zbliż się do niego najbardziej jak możesz, odetnę mu drogę na most – wyjaśniłem i ignorując jego nawołanie skierowałem konia w boczną uliczkę, trochę go pospieszając, bo jeżeli się skapnie, że Kato się zbliża, natychmiast się rzuci do ucieczki. Najważniejsze, by nie zniknął w slumsach, bo wtedy go nie znajdziemy, a ja chciałbym coś porobić pierwszego dnia.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz