Na to pytanie delikatnie się skrzywiłem, nie chciałem o tym rozmawiać a wszystko dlatego, że wiedziałem, jak mój mąż zareaguje na odpowiedź, którą mu przekażę. To właśnie dlatego w ogóle nie poruszałem tego tematu, sam doskonale pamiętałem, jak kiedyś reagowałem na Aleksandra i nie chciałem, aby musiał przeżywać ten sam strach i niepokój, który przeżywałem ja, będąc na jego miejscu.
Co więc teraz mam mu powiedzieć, aby nie czuł strachu ani tym bardziej nie wymyślił sobie niestworzonej w historii, w której to Mężczyzna wrócił po niego, trzęś się na każde o nim wspomnienie.
- No cóż, tak nie do końca - Zacząłem, drapiąc się po głowie, odwracając głowę gdzieś w bok, nie chcąc patrzeć w oczy męża. Czując, że to, co by mu powiedział, wywołałoby strach, który dostrzegłbym w jego oczach, czując poczucie winy.
- Co masz na myśli, mówiąc nie do końca?- Zapytał, odwracając głowę w moją stronę, chcąc spojrzeć w moje oczy, nie pozwalając mi uciec wzrokiem dalej, niż było to możliwe.
- Wolałbym o tym nie mówić, szczerze powiedziawszy - Wytłumaczyłem, mając nadzieję, że jeśli moja odpowiedź zabrzmi właśnie w ten sposób, nie będzie on chciał kontynuować rozmowy.
Jak strasznie się jednak myliłem, mój mąż nie odpuszczał, chcąc znać odpowiedź.
Cicho wzdychając, spojrzałem mu prosto w oczy, biorąc głęboki wdech.
- On, on nie został schwytany i nie przesiaduje w lochach - Wytłumaczyłem, nerwowo bawiąc się przy tym palami.
- Słucham? - Jego głos brzmiał na przerażony, a ja już po tych słowach odczuwałem potężne poczucie winy może i nie ja wypuściłem go, ale czułem się winien. Wiedząc, jak strasznie teraz będzie czuł się mój mąż.
- W momencie, gdy ja ratowałem cię, on uciekł nareszcie i zniknął. Edna i Zaveid próbowali go odnaleźć kilka razy, jednak przepadł jak kamień w wodę - Wyznałem, przykuwając się do niego. - Nie martw się, teraz już nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić, wiemy doskonale, jak wygląda, więc jeśli tylko go dostrzeżemy gdzieś w pobliżu, pożałuje, że próbował się zbliżyć - Zapewniłem, chcąc brzmieć jak najbardziej wiarygodnie, aby był pewien, że zrobię dla niego wszystko, nawet jeśli będę musiał zapłacić cenę własnego życia.
Mój mąż wyglądał na przerażonego, a ja wiedziałem, że to tylko i wyłącznie moja wina, gdybym tylko mógł, zrobiłbym wszystko, aby go uratować, zabijając mężczyznę, który zrobił mu tak wielką krzywdę.
- Chcesz mi powiedzieć, że on dalej chodzi wolno po świecie, a ty wiedząc to, wyszedłeś wczoraj w nocy nad jezioro całkiem sam? - nagle jego zachowanie całkowicie się zmieniło, miałem wrażenie, że jest na mnie zły, ale za co? Przecież ja poradziłbym sobie z tym mężczyzną, po tylu latach ilu jestem już na tym świecie, nie tak łatwo jest mnie podejść, dlatego bez najmniejszego stresu mogłem wyjść i bezpiecznie wrócić do domu.
- Nie mi zagroził tylko tobie, z resztą nie widziałem go ani razu w pobliżu domu od tamtego momentu, to znaczy nie jestem nawet pewien czy wie gdzie mieszkamy - Wyjaśniłem, nie rozumiejąc tylko dlaczego nagle o to pyta? Miałem nadzieję, że już nigdy nie poruszymy tego tematu, a jednak Czyżby coś się wydarzyło? - Nie martw się, proszę - Dodałem, chwytając jego dłoń, delikatnie się przy tym do niego uśmiechając, chcąc uspokoić go na tyle, na ile w ogóle byłbym w stanie to zrobić.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz