Słysząc słowa nowego, zmarszczyłem brwi, że co proszę? Nie każe mu się przecież rozbierać, chce, tylko aby założył na koszulę i spodnie służbowe odzienie strażników, którego złożyć nie chce, bo przecież nie wygląda, to tak prestiżowo jakby on tego chciał.
- Słucham? Proszę cię, takiego lalusia jak ty nawet kijem bym nie dotknął - Mruknąłem, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Oczywiście nie musisz się wstydzić. Wiem, że tylko tak mówisz - Ten gość mnie specjalnie irytuje, co za głupek dlaczego? Dlaczego on? Dlaczego właśnie trafił mi się taki typ?
- Nie no ja z tobą nie wytrzymam, niech ci dadzą kogoś innego - Burknąłem poirytowany. - Kogo oni w ogóle przejmując, ta straż schodzi na psy a żeby ich wszystkich... grrr lalusia mi dać, już tamten poprzedni był beznadziejny, ale ten, pff co to w ogóle jest - Mruknąłem, przez cały czas mówiąc do siebie, całkowicie ignorując to, że jest tu ze mną. - Trzymaj, tylko to mogę ci dać - Tym razem odezwałem się do niego, mając nadzieję, że nie zrobi mi więcej problemów, niech już to ubiera i nie narzeka.
- Mówiłem już, nie założę tego - Powiedział, a ja czułem, że zaraz mu coś zrobię. Ile to jeszcze godzin? A ile dni? Coś czuje, że ktoś taki jak on długo nie wytrzyma w takim miejscu jak to.
Słysząc, ponownie jego odpowiedz, westchnąłem ciężko, uderzając dłonią w czoło, mając już go serdecznie dość.
- Haru wróciłeś, pokazujesz nowemu co i jak? - Nasz szef, który właśnie zjawił się tu tak po prostu znikąd, kontrolując, co właśnie robimy.
- Tssa - Burknąłem, dopiero zaczynając z nowym zmianę, a już mając go dosyć.
- Coś nie tak? - Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, przyglądając mi się uważnie.
- Nasza księżniczka nie chce założyć stroju służbowego - Wyjaśniłem, czym zaciekawiłem naszego szefa, który zerknął na nowego ciekaw jego odpowiedzi.
- Nie założę tego - I tu zaczęło się tłumaczenie, dlaczego nie zrobi tego i co mu w tym nie pasuje. I w sumie to byłoby znośne, gdyby nie to, że nagle wyjął pieniądze, które wręczył szefowi. Twierdząc, że te pieniądze pomogą odświeżyć to stare śmierdzące miejsce.
Szef z radości prawie wyszedł z butów, każąc mi dbać o naszego najlepszego pracownika. Nie no on tak serio? Najlepszy pracownik? Ja chyba już całkowicie tracę wiarę w ludzkość.
Nie komentując tego zachowania, musiałem przełknąć to, co się wydarzyło, nie na widząc przekupstwa, coś tak czuje, że się nie polubimy, może uda mi się go komuś oddać podejrzewa, że mu też będzie to odpowiadało.
- Skoro masz już na wstępie fory. Chodź, sobie jak chcesz, bylebyś nie narzekał - Mruknąłem, wychodząc z sali, mając zamiar pokazać mu, co jeszcze znajduje się w naszych katakumbach, niech wie, jak tu u nas wygląda, byleby znów nie wyskakiwał z tymi pieniędzmi, bo tego naprawdę mogę nie zdzierżyć.
- Śmierdzi tu - Mruknął z widocznym niezadowolenie na swojej twarzy. Oj jak mi przykro nie ma pojęcia, jak on to przeżyje.
- Przyzwyczaisz się, a jak nie to siła nikt cię tu nie trzyma - Powiedziałem, zerkając na nasz plan na dziś. Hym, dziś pilnujemy miasta, a więc najwyższa pora się do niego udać, może chociaż tam go zgubię, nie musząc już więcej znosić jego jakże królewskiej osoby.
< Daisuke C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz