Patrzyłem na niego przez chwilę, próbując dojść do tego, czy chce tego, czy tylko tak mówi, bo przecież jestem zmęczony, on to naprawdę ma życiowe problemy, bo zamiast korzystać, jeszcze narzeka.
- Nie zmuszam się do niczego, o to się nie musisz martwić przecież gdybym nie chciał, na pewno bym nie proponował - Powiedziałem, mówiąc naprawdę poważnie, dawno już się nie kochaliśmy, a więc to chyba dobry moment, ale chociaż troszeczkę nadrobić stracony czas, czyż nie?
- Wiesz, wolałbym nie, źle bym się z tym czół, jesteś zmęczony, a więc odpoczywaj, a ja pójdę sobie na dół czym się zająć - Na dźwięk jego słów pokręciłem przecząco głową.
- Nie jestem na tyle zmęczony, aby nie mieć siły na chwilę przyjemności - Wyszeptałem, uśmiechając się do niego zadziornie.
- Myślę, że to nie jest dobry pomudk - Gdy to powiedział, skrzywiłem się delikatnie, woli spędzać czas na dole z psem niż ze mną w tym miękkim łóżku? Dobrze wiedzieć jak to wygląda z jego perspektywy.
- Wszystko potrafisz zepsuć - Mruknąłem niezadowolony, schodząc z niego, kładąc się na swojej poduszce tyłem do niego.
- Miki nie złość się proszę - Usłyszałem ale na to było już za późno, chciałem dobrze, a jak zwykle robię z siebie tylko głupka, bo on woli iść do psa, a niech idzie, tylko niech później na nic nie liczy, towarzystwo psa mu najwidoczniej wystarczy.
- Dobranoc - Burknąłem, nie zaszczycając go nawet spojrzenie, teraz to idę spać, a on niech robi, co tylko chce.
Sorey westchnął cicho, ale nic nie powiedział, wstając z łóżka, jeszcze chwilę przy nim stojąc, nim wyszedł z pokoju.
Otwierając oczy, zobaczyłem zamykane przez niego drzwi, kręcąc z niedowierzaniem głową i, że on nie chciał skorzystać z takiej okazji? Po prostu nie wierzę wybrać psa zamiast mnie pff.
Oburzony napuszyłem tylko policzki, idąc spać, całkowicie tracąc na cokolwiek ochotę..
Rano, gdy tylko się obudziłem, dostrzegłem, że mojego męża nie było obok mnie całą noc, wygląda na to, że wybrał psa zamiast powrotu do mnie, no cóż, chyba i tak nic już na to nie poradzę.
Wstałem spokojnie z łóżka, zażyłem zimnej kąpieli, schodząc po niej na dół do kuchni, gdzie panowała cisza i spokój, Sorey najpewniej był już w pracy, z tego, co zauważyłem, zwierzaki nakarmił, a więc mi zostało tylko przygotować jedzenie dla naszych dzieci, które jeszcze spały, ale już niebawem, znając je, wstaną szybciej, niż mógłbym sobie wyobrazić.
Zajmując się śniadaniem dla naszych maluchów, zdążyłem usłyszeć już ich wołanie, tak jak podejrzewałem, gdy tylko chociażby zacznę robić śniadanie, maluchy obudzą się i tyle byłoby ze spokojnego przygotowywania posiłku..
Nie mając wyjścia, poszedłem po maluchy, które przyniosłem do salonu, zostawiając moje szkraby na chwilę, same wracając do kuchni, gdzie zerkałem co jakiś czas na maluchy, które zdążyły już przeraczkować do kuchni, głośno wołając, że są głodne. Ależ mi nowość, dzieci z rana były głodne magia.
Karmiąc maluchy, zajmowałem się nimi tak, jak to robię dotychczas, robiąc wszystko, aby dzieci były najedzone, wybawienie, a jeśli się uda nawet wymęczone różnymi rodzajami zabawy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz