No i tego się właśnie spodziewałem, Sorey teraz się będzie bał, zabraniając mi wyjść z domu, a i dlaczego? Dlatego, że się boi I ja to rozumiem, ale nie dam się tak łatwo podejść, dlatego nie powinien się tak o mnie martwić, żyje na tym świecie zdecydowanie dłużej od niego i nie dam się tak łatwo podejść.
- Sorey tylko spokojnie nie musisz się martwić, nie musisz się również o mnie bać, nic mi nie będzie, wrócę do domu cały i zdrowy a ty w tym czasie przypilnuj dzieci - Poprosiłem, całując go w czoło, chcąc, aby był pewien tego, że nic mnie nie będzie i że wrócę do niego cały i zdrowy.
- Nie, ja naprawdę proszę, zostań w domu, nie chcę cię stracić. Nie chcę, abyś po raz kolejny przeze mnie został skrzywdzony - Wyjaśnił, chwytając moją dłoń, nie chcąc pozwolić mi odejść.
- Sorey, daj spokój, niedługo wrócę, zamknij za mną drzwi - Poprosiłem, uwalniając się z jego uścisku, idąc spokojnie w stronę drzwi, wychodząc z domu, najszybciej jak było to tylko możliwe, nie chcąc, aby jeszcze próbował mnie powstrzymywać.
Słyszałem jeszcze za sobą wołania mojego męża, ale nie zareagowałem na nie, idąc przed siebie wraz z psem, który nie pozwolił mi wyjść bez swojego towarzystwa. Z psem przecież kłócić się nie będę, dlatego wraz z nim ruszyłam w stronę zamku, bezpiecznie do niego docierając, nie spotykając na swojej drodze żadnych przeszkód.
- Lailah, musimy porozmawiać - Odezwałem się, widząc kobietę przed zamkiem.
- Co cię do mnie sprowadza? - Zapytała, zapraszając mnie do środka, abym mógł spokojnie opowiedzieć jej co i jak.
- Sorey dowiedział się o tym mężczyźnie, którego go schwytał, dowiadują się, ze wciąż jest na wolności, a to oznacza, że zagraża innym aniołom - Powiedziałem, wywołując uśmiech na twarzy kobiety, to przyznam, było troszeczkę dziwne, dlaczego miałaby się uśmiechać z takiego powodu?
- Nie martw się Mikleo, mężczyzna został schwytany dnia dzisiejszego gdy próbował chwytać człowieka, będąc pewnym, że jest to anioł, pasterz naprawdę postarał się, aby uchronić wszystkich przed tym mężczyzną - Wyjaśniła, co spowodowało, że szybko zrozumiałem, dlaczego się uśmiecha.
Z ulgą odetchnąłem. Wiedząc, że teraz mogę wrócić spokojnie do domu, opowiedzieć o wszystkim mojemu mężowi, który nareszcie nie będzie musiał się bać. Wiedząc, że jego największy na tę chwilę wróg został schwytany i uwięziony.
- Dziękuję Lailah - Powiedziałem kobiecie, teraz mogą zwrócić już do domu.
Podróż tak samo, jak wcześniej upłynęło mi bardzo spokojnie, bez żadnych nadzwyczajnych sytuacji wracając do domu cały i zdrowy.
- Sorey? Jestem tu? - Zawołałem, wchodząc do domu, rozglądając się za mężem i dziećmi.
- Miki - Usłyszałem, czując silne objęcia mojego męża, które ścisnęły mnie mocno, do siebie przytulając. - Dzięki Bogu nic ci się nie stało - Wypowiedział te słowa z ulgą, ciesząc się z mojego bezpiecznego powrotu do domu.
- Sorey, ten mężczyzna on został dziś schwytany, Lailah mi o tym powiedziała. A to oznacza, że nie musisz się już martwić, już cię nigdy nie skrzywdzi - Wyszeptałem, patrząc w jego oczy, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, ciesząc się z informacji, które uzyskałem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz