Opuściłem budynek z Haru z ulgą, nie mając zbytniej ochoty dłużej tam siedzieć. Swoją drogą to, co zrobił, było niepotrzebne, bo z Aidenem bym sobie sam poradził, ale było to też jednocześnie bardzo... miłe. Tak szczerze to nie pamiętam, by ktokolwiek stanął w mojej obronie. Nie, żebym kiedykolwiek tego potrzebował, umiem o siebie zadbać, ale nie zmienia to faktu, że kiedy ktoś inny cię broni, to takie nawet miłe. Nie obraziłbym się, gdyby robił to częściej. Chociaż, może nie jakoś bardzo często, nie chcę być często atakowany, czy też łapany za nadgarstki bądź podobne części ciała. Nie lubię takiego dotyku. Chyba, że ja go wpierw sam zainicjuję, a nie pamiętam, bym cokolwiek teraz z Aidenem inicjował.
- Co robimy w sprawie naszej zaginionej? – spytał Haru, kiedy znaleźliśmy się na ulicy, a ja trochę mogłem odetchnąć.
- Powinniśmy poinformować jej matkę, że nic jej nie jest. I też jak na moje możemy ją trochę poobserwować – odpowiedziałem, strzepując ze swojej koszuli brud, który na pewno pojawił się na niej w chwili wejścia do tego budynku. Mimo, że Aiden złapał mnie przez materiał ubrania, a nie miał bezpośredniego dostępu do skóry, miejsce, w którym mnie złapał, trochę mnie tak jakby paliło. Jak wrócę do domu, będę musiał się porządnie wykąpać. I dać te ubrania do prania.
- A po co chcesz ją obserwować? Spodobała ci się? – spytał rozbawiony, a spojrzałem na niego morderczym wzrokiem. Ktoś tu się za dobrze bawi. I to moim kosztem.
- W pamiętniku pisała o Buncie. Możliwe, że nadal ma z nim jakiś kontakt. Mógł ją zmanipulować, przekonać do takiego życia. Mógł też się stać jej alfonsem. Trochę możliwości tutaj jest, a jak na razie ona jest naszym jedynym tropem – wyjaśniłem spokojnie, ignorując jego złośliwy komentarz.
Dziewczyna była ładna, owszem, ale to wszystko, co miała do zaoferowania. Prawdopodobnie gdybym był młodszy i tym samym bardziej niewyżyty, najprawdopodobniej bym skorzystał z takiej okazji. Teraz jednak mam wyższe wymagania, już nie mówiąc o tym, że już się z kimś spotykam i dopóki kogoś takiego mam, nie umawiam się z nikim innym. Tego samego oczekiwałem także od drugiej strony.
- O tym nie pomyślałem – przyznał, zastanawiając się nad moimi słowami.
- Oczywiście, że nie pomyślałeś, bo od tego ja tu jestem – odgryzłem się choć trochę, poprawiając swoje włosy, które przez ten paskudny deszcz już zaczęły się rozwalać. – Jednak to śledzenie jej proponuję w innym dniu, nie chce mi się tu stać i moknąć – mruknąłem, niezbyt z tego powodu zadowolony. Tu mnie dotykają, tu pada deszcz... paskudny dzień, już mi się nie podoba.
- O, a to dlaczego? Bo ci się fryzura psuje? – odparł złośliwie, szczerząc się głupkowato. Ja naprawdę chcę go brać dzisiaj na obiad? Albo robić mu obiad? Chyba za bardzo nie mam wyjścia, bo jak tego nie zrobię, to pewnie nic nie zje, ale z każdym takim komentarzem coraz mniej się tym przejmuję.
- Na pewno dzisiaj niczego nie piłeś? Bo coś masz za dobry humor – spytałem, troszkę podirytowany jego złośliwościami. I prawdopodobnie także przez tę pogodę. Gdyby to ode mnie zależało, to najchętniej siedziałbym w domu i nie wyściubiał nosa za drzwi, ale nie mogę przecież tak zostawić mojego niepełnosprawnego partnera samego, bo jeszcze by mu się krzywda stała. I byłoby na mnie.
- Nie, ja po prostu lubię, jak się irytujesz – wyszczerzył się złośliwie, a ja wywróciłem oczami. Co za dziecko.
- Zobaczymy, jaki będziesz miał humor, kiedy będziesz wspominał zmartwionej matce, że jej córka nie zaginęła, tylko się prostytuuje – odpowiedziałem, poprawiając swoje rękawice czując, jak marzną mi palce przez tę okropną mżawkę.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz