Zmrużyłem niebezpiecznie oczy i uśmiechnąłem się delikatnie, gdyż ja doskonale wiedziałem, co znajduje się w mojej torbie. On już tak niekoniecznie, ale to takie ważne nie było. I tak się zaraz dowie. Nie wiem, czy będzie zachwycony, ale czy mnie to obchodziło? Absolutnie nie. Mógł myśleć wcześniej, kiedy mi obiecywał pewne rzeczy, do których finalnie nie doszło, jak chociażby spotkanie z Ryo. Albo mógł mnie nie wykorzystywać do papierkowej roboty. Najbardziej jednak zdenerwowała mnie ta sytuacja z wczoraj. Na moje szczęście pomyślałem zawczasu i dzięki mojemu geniuszowi pozbyłem się chłopaczka, przynajmniej na jakiś czas. Później... cóż, później pomyślimy, jak to będzie. Na razie go przegoniłem i tylko to miało dla mnie znaczenie. Kara jednak musiała być, tej mu nie odpuszczę.
- Zanim to zrobię, muszę dać mojemu pieskowi kilka rzeczy. By jeszcze łatwiej nad nim zapanować – powiedziałem, nie przestając się uśmiechać.
Haru zmarszczył brwi, chyba za bardzo nie rozumiejąc, o co mi chodzi, ale tym się nie przejąłem. Dalej trzymając go za krawat wstałem z krzesła, ciągnąc go w stronę sypialni, a pan Kato, jak posłuszny piesek poszedł za mną. No proszę, dzisiaj taki grzeczny jest... może dzisiaj się tak nad nim pastwić nie będę? Jeszcze zobaczę, jaki później będę miał humor.
Kiedy znaleźliśmy się w innym pomieszczeniu zamknąłem drzwi, by pies przypadkiem tutaj nie wszedł, a następnie mocniej szarpnąłem go za krawat, by się troszkę zgiął i tym samym bym mógł wpić się w jego usta. Nie może być w końcu tak, że to ja mam stawać na palcach, by sięgnąć jego ust. Gdybym tylko był trochę wyższy... cóż, wszystkiego mieć nie mogę, a i tak mam dużo, więc za bardzo narzekać nie mogę. Jednak ten wzrost... momentami naprawdę go nienawidziłem.
Pociągnąłem go w stronę łóżka, zmuszając go do tego, by na nim usiadł, a następnie na chwilkę podszedłem do swojej torby, by wyjąć z niej obrożę, która od wewnątrz była obita aksamitem, by przypadkiem nie zostawiła śladów na szyi, a także smycz, nie jakoś bardzo długą, musiałem przecież dobrze zapanować nad swoim pieskiem i krótko go trzymać.
- Nie wczułeś się za bardzo? – spytał niepewnie, kiedy do niego podszedłem z tymi dwoma rzeczami.
- Jesteś psem. Nie przypominam sobie, bym kazał ci dać głos – powiedziałem zimno, nachylając się nad nim, by zapiąć na jego szyi obrożę i dopiąć do niej smycz. Nie spróbował, a już wybrzydza. Niech się wypowie, jak już z nim skończę, a jestem pewien, że będzie zachwycony. A ja jeszcze bardziej. Kiedy wszystko było gotowe, wyprostowałem się, ciągnąc go za smycz, by wstał z łóżka, co uczynił, chociaż z lekkim oporem. Najwyższa pora sprawdzić, jak wiele rozkazów wykona. – Na kolana – poleciłem mu, ale ten jedynie prychnął cicho. Samemu usiadłem na łóżku, a jego pociągnąłem w dół z dosyć sporą siłą, by się zgiął, a kiedy już to zrobił, zarzuciłem nogę na jego ramię, by go docisnąć do podłogi. Trochę siły miałem, więc finalnie, czy tego chciał, czy nie, wylądował na kolanach. – Całkiem przyjemny widok – powiedziałem, szczerząc się do niego złośliwie. Haru niby wyglądał na wkurzonego, ale czy mi się wydaje, czy jemu się to podoba...? – Ściągnij ze mnie spodnie. I weź go do ust – poleciłem, najpierw oczywiście chcąc zadbać o siebie. On na swoje spełnienie jeszcze sobie trochę poczeka.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz