niedziela, 15 października 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Spokojnie, Sorey, tylko spokojnie. Weź głęboki wdech, policz do dziesięciu, i wydech. I pomyśl, co tu zrobić, by Miki wypił te nieszczęsne zioła. Nie musiał tego pić, więc w sumie mogłem na to machnąć ręką i dać mu spokój, bo tego chciał zarówno on i ja. Ale czy Miki by tak postąpił, gdybym to ja tu leżał chory? Nie wydaje mi się. Dlatego nie mogę go tak tu zostawić. Co Miki robił, kiedy ja byłem chory? Groził mi. Zastraszał. A to bardzo nieładne z jego strony było. Mam więc zrobić to samo? Może to zadziała. Gorzej, jak nie zadziała. Jak nie zadziała, to co mam zrobić? Nie mam pojęcia. Może zanim o tym pomyślę, spróbuję go przekonać podstępem. 
- Miki, jeżeli nie wypijesz ziół, nie będę z tobą spał – powiedziałem szczerze, na co Mikleo od razu odwrócił się w moją stronę, mierząc mnie badawczym i takim trochę na wpół nieprzytomnym spojrzeniem. 
- Straszysz mnie – mruknął, ale nie odwrócił ode mnie wzroku. 
- Nie straszę. Przywiąże cię do łóżka, byś nigdzie nie wyszedł i sobie krzywdy nie zrobił. Będę przychodził do ciebie tylko po to, by ci zmienić okład. I zabierał do balii z lodowatą wodą – powiedziałem, mówiąc nawet troszkę szczerze. To nie byłoby takim złym pomysłem. Miałbym spokój, trochę się ogarnął, przespał się, odpoczął, a Miki przez ten czas będzie bezpieczny, bo będzie przywiązany... nie no, nie zrobiłbym mu tego, chyba że na, na przykład, jeden dzień. Albo nawet na godzinę. Żadnym czasem dla siebie nie pogardzę 
- Ale ja nie chcę być bez ciebie – wymamrotał, pusząc policzki, wyglądając jak taki malutki, obrażony i niezwykle chory chłopczyk. I chłopczyk, któremu trzeba umyć włosy, ale tym się zajmę, jak już będzie czuł się lepiej. Teraz i ja na to nie mam siły, i on na to nie ma siły. 
- Więc wypij zioła – poprosiłem, pozostając w tej kwestii nieugięty. 
Mikleo zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa, okazując tym samym swoje wielkie niezadowolenie. Nie przejąłem się tym absolutnie, tylko czekałem na jego decyzję. Mikleo trochę sobie pomarudził, coś, że się nad nim znęcam, że go nie kocham, ale finalnie usiadł na łóżku, patrząc na mnie takim wzrokiem, jakbym chciał go zabić. Podałem mu kubek z ziołami, a ten wypił to tak szybko, jak tylko mógł, krzywiąc się na koniec z obrzydzenia. Niech już tak nie przesadza, to wcale takie złe nie było, a wiem, bo przecież w nocy to z nim piłem. 
- Teraz masz mnie przytulić i nie opuszczać – powiedział, rozkładając swoje ramiona szeroko dając mi znać, że już jest gotów na tulasa. Zanim jednak to zrobiłem, musiałem zabrać od niego kubek i położyć go na szafce. 
- No już jestem, jestem – powiedziałem, siadając na łóżku, a moja rozgrzana Owieczka od razu przylgnęła do mojego ciała, mocno się przytulając. – Nie wolisz się położyć? – zapytałem, gładząc go po głowie i przy okazji sprawdzając, jak tam temperatura jego ciała, i chyba było troszkę lepiej. Albo mi się coś w głowie poprzewracało. Możliwe, że trochę miałem zaburzoną percepcję, trochę zmęczony byłem, nawet trochę bardzo, ale i tak wiedziałem, że położyć się nie mogę. Przynajmniej dopóki Miki nie zaśnie, a z tym też różnie bywa, bo niby śpi, no ale nie śpi, tylko co pięć minut budzi się, i zasypia, no i w takich przypadkach musiałem po prostu nad nim czuwać. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz