Jako, że wczorajszego dnia musiałem opuścić jego dom przez pewnego osobnika oraz z powodu własnych spraw, dzisiaj oczywiście zamierzam spędzić więcej czasu w jego domu, a jak dobrze pójdzie, to może nawet noc. Nigdy nie sądziłem, że to przyznam, ale lubiłem spędzać noce w jego domu. Kiedy byłem wykończony po seksie, nie za bardzo miałem ochotę opuszczać jego przybytek, nawet jeżeli było tam zimno. Poza tym, jak się do niego przytulę, to wcale nie jest, już nie mówiąc o tym, że jak ja wtulę się w jego ciało, a on przytuli do mnie, to nie tylko jest mi ciepło, ale jakoś tak... nie wiem, jak to określić. Na początku przytulałem się do niego, bo zmieniałem się w bryłę lodu i trzeba było jakoś zaradzić. A od pewnego czasu robię to, bo chcę. Bo jest mi miło, jak się do niego przytulam. Jak kiedyś przytulano się do mnie właśnie po seksie, zaraz musiałem się odsuwać, bo dotyk moich partnerów czy partnerek wręcz palił mój skórę, tak jak wczoraj, kiedy Aiden chwycił mój nadgarstek. W trakcie gry wstępnej i podczas seksu, dotyk jest jak najbardziej pożądany. Poza nim, ani trochę. Chyba, że dotyk Haru. Tego wytłumaczyć nie potrafiłem.
- Oczywiście, że idę do ciebie. Jako twój pan muszę o ciebie zadbać – drugie zdanie powiedziałem na tyle cicho, by tylko on to słyszał. Haru spojrzał na mnie dziwnie, jego policzki zarumieniły się delikatnie, i prychnął cicho udając, że go to nie ruszyło, ale ja swoje wiedziałem.
- No tak, nie mogłoby być inaczej – westchnął ciężko, kierując się w stronę swojego domu, a ja ruszyłem za nim, poprawiając na ramieniu torbę, w której mam dzisiaj trochę ubrań, i pewnych... dodatków, takich jak chociażby obroża i smycz, które to nie są dla Kody. Na Kodę byłoby to za duże.
Kiedy przyszliśmy do jego domu, niemalże od razu zabrałem się za gotowanie, co nie było aż takie złe. Co prawda, za dużo razy nie gotowałem, i nigdy samemu, ale jakoś mi to powolutku szło. I nikt się nie otruł, a to już dla mnie taki osobisty sukces, jak na to, że to są moje początki, jest ze mną dosyć stabilnie. I sądząc po ilości produktów, jutro trzeba będzie pójść na zakupy. Albo pojutrze. No ale skoro mamy wolne, to lepiej jutro, od razu te siatki mu tutaj przyniosę. Nawet jak będzie chciał iść śledzić Buntę, co jest wyjątkowo głupie, biorąc pod uwagę to, że jedna ręka jest niesprawna, no to on dopiero ma spotkanie o dwudziestej, więc do tej godziny jest trochę czasu.
- Czy mi się wydaje, czy tobie się to podoba? – spytał, podczas kiedy ja trzymałem patelnię, a on drewnianą łyżką przewracał warzywa.
- Co mi się podoba? – zapytałem, nie rozumiejąc jego pytania.
- Gotowanie – doprecyzował, a ja musiałem się chwilę zastanowić nad jego pytaniem.
- Nie jest złe. Ale robię to tylko dlatego, by coś zjeść. I byś ty coś zjadł. Bo jak słyszę, ile ty jesz dziennie, to się zastanawiam, jak ty jeszcze żyjesz – powiedziałem całkowicie szczerze.
- Tak czy siak, to mile z twojej strony. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś się mną tak przejmował – przyznał, co mnie trochę zaskoczyło.
- Ale mówiłeś, że kiedyś byłeś zakochany. I ta osoba się tobą nie przejmowała? – zapytałem, szczerze zainteresowany tym tematem. Nie znałem nikogo, kto byłby zakochany, ani sam nie kochałem, ani nie wiem, jak kochać. Też nie wiem, czy w ogóle do tego stworzony jestem. Ale z chęcią się trochę doedukuję.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz