To, że on nie chciał o siebie zadbać, to nie znaczy, że ja mu na to pozwolę czy mu się to podoba, czy nie, ma tu zostać na obserwacji a później przeleżeć w domu tydzień, podczas którego ma dojść do siebie, nie interesuje mnie jego odmowa.
- Lekarz chce, abyś został tu na noc, a ja uważam, że to bardziej dobry pomysł, przyda ci się odpoczynek - Powiedziałem, martwiąc się o niego.
- Nie zostanę tu na noc, nienawidzę szpitali i nie chcę w nich zostać, a i w domu nie zostanę przez tydzień, bo babka nie pozwoli mi już więcej wrócić do straży - Powiedział, a ja bardzo szybko zrozumiałem, o co tak naprawdę chodzi, bo faktycznie, jeśli jego babka zobaczy go w takim stanie, będzie przerażona, a wtedy już na pewno nie wróci do straży Czy to źle? Sam nie wiem, to bardzo niebezpieczna praca jak sam na sobie mógł zauważyć, ale czy to oznacza, że nie powinien już do niej wracać? Sądzę, że nie, nie można od razu rezygnować ze wszystkiego tylko dlatego, że raz dostało się przez przypadek w głowę, bo może gdyby się mnie poinformowało o tym, że się gdzieś idzie, nie dostałoby się w głowę, a z drugiej strony troszkę za mało skupiłam się na drodze a za bardzo na tym piesku i w sumie sam sobie jestem winien.
- Cóż, jeżeli tak bardzo nie chcesz zostać w tym szpitalu na noc, zostań tu do wieczora lepiej, aby w razie czego była przy tobie opieka medyczna a wieczorem, jeśli bardzo nie chcesz, możesz przyjść do mnie i pomieszkać tam przez tydzień nie będzie co prawda takich wygód jak u ciebie w domu, ale przynajmniej nie będziesz wysłuchiwał babki - Zaproponowałem, oczywiście rzucając tylko luźną propozycję nic z obowiązującego, Jeśli nie będzie chciał, nie będzie musiał, ale w pracy przez najbliższy tydzień widzieć go nie chce lepiej, aby doszedł do siebie, nim coś złego mu się stanie.
- Sądzisz, że byłbym w stanie zamieszkać u ciebie przez tydzień? - Zapytał, patrząc na mnie z widocznym niezadowoleniem na swojej twarzy, no cóż, jeśli pomysł sam w sobie mu się nie podoba, nie naciska, może przecież wrócić do domu, ja tylko zaproponowałem to nic z obowiązującego.
- Sądzę, że mógłbyś się zdecydować - Odpowiedziałem, zerkając na zegarek kątem oka. - Muszę się już zbierać, zgłoszę szefowi, że przez najbliższy tydzień nie będzie cię w pracy, a więc nawet nie próbuj do niej przyjść - Poinformowałem go, nie chcąc widzieć go przez ten czas w pracy.
- Ale... - Zaczął niezadowolony, kręcąc przy tym swoim nosem.
- Nie ma, ale, do zobaczenia - Odezwałem się, żegnając z moim partnerem, nim wyszedłem z sali, zamieniając na wyjściu kilka słów z lekarzem, nim musiałem wrócić do pracy, gdzie miałem trochę pracy, z powodu tego, że mojego kompana nie było, miałem dodatkową pracę, a i przesłuchanie nie było specjalnie dla mnie proste, nie znosiłem takich ludzi, zasługują na najgorsze, ale nie ja od tego jestem, aby wymierzać im sprawiedliwość.
Zmęczony wróciłem do domu, ciesząc się z towarzystwa pieska, który nie narzekał na nic, co robię, grzecznie idąc ze mną krok w krok, nie żałuję, że go przygarnąłem, w pracy na pewno się nam przyda...
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz