Rozumiałem, że Sorey chce dla nas jak najlepiej, ale pieniędzmi nie da dzieciom szczęścia, one potrzebuję tatę teraz nie później, ja mogę to znieść, mogę się z tym pogodzić, że go nie ma, bo pracuje, ale maluchy tego nie zrozumieją, a przecież sam mi powiedział, że chce spędzać czas z dziećmi, ile się tylko da, a więc niech to robi, dopóki one tego chcą, bo może przyjść czas, gdy już nas nie będą chciały i potrzebowały, a straconych chwil już nie będzie, dało się nadrobić.
Nie chcąc naciskać, po prostu zmieniłem temat. Chcąc, aby się troszeczkę rozluźnił, nie ma co się denerwować, to i tak niczego nie zmieni.
Sorey zabrał się za przygotowania naszej wspólnej kąpieli, gdy ja zająłem się ogarnianiem kuchni, jeszcze trochę do zrobienia tu było a dopóki tylko mogę, zajmę się nią.
- Miki, chodź tu do mnie - Zawołał, nim zdążyłem zrobić coś więcej niż tylko umyć brudne naczynia, no nic w końcu to nasz wspólny czas i trzeba z niego korzystać, dopóki tylko można.
- Tak, już idę - Odpowiedziałem, wycierając dłonie z wody, idąc do męża, gdzie wszystko było gotowe, no nawet świece zapalił, prawdziwy romantyk.
- A ty, dlaczego jeszcze w ubraniu? - Zapytałem, przyglądając mu się z uwagą w oczach.
- Ponieważ wolę rozebrać cię a dopiero później siebie - Stwierdził, podchodząc do mnie, powoli bez pośpiechu pozbywając się ze mnie ubrań, sztuka po sztuce bez najmniejszego pośpiechu wpatrując się we mnie jak w obrazek, który już tak dobrze przecież znał.
Kąpiel była całkiem przyjemna mój ukochany mąż ciepła woda z pianą i pięknie pachnącymi dodatkami no i świeczkami, które zdecydowanie robiły nam klimat.
Po wspólnej kąpieli udaliśmy się do łóżka, gdzie mieliśmy trochę czasu dla siebie, rozmawiając na różne tematy dotyczące przyszłości.
Ciesząc się z tego spokojnego czasu sam na sam, jakoś tak spokojniej mi się zasnęło wtulony w jego ciało.
Rano znów obudziłem się całkiem sam świadomy tego, że może nie być go już przy mnie, a mimo to czułem pustkę z powodu brakującego męża obok mnie.
Westchnąłem cicho, wtulając twarz w poduszkę, aby jeszcze na chwilę zasnąć, niestety nie było to już możliwe, po pierwsze niw byłem w stanie zasnąć, a po drugie nasze dzieci zaczęły głośno płakać jakoś tak nie do końca codziennie.
Wstając z łóżka, poszedłem do nich, aby przytulić do siebie i pocieszyć.
- Co się stało? - Zapytałem, biorąc maluchy na ręce, delikatnie do siebie przytulając.
Jak się okazało, Hana miała zły sen, budząc się z głośnym płaczem, co podłapał jej brat, który nie miał pojęcia, dlaczego jego siostra płaczę.
Po uspokojeniu dzieci zabrałem je na dół do salonu, gdzie bawiły się ze sobą, dając mi czas na codzienne zajęcia.
- Mama gdzie Dada? - Usłyszałem kilka godzin później, gdzie maluchy biegały już po całym domu, zmuszając mnie do całkowitego skupienia się na nich.
- W pracy - Odpowiedziałem, musząc wsiąść zioła na ból głowy, od tych krzyków już nabawiłem się migreny, z którą nie za wiele mogłem zrobić, pijąc zioła, które i tak nie za bardzo były w stanie mi pomóc.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz