Zwracając uwagę na męża, pokręciłem przecząco głową, bez słów łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, uśmiechając się po nim łagodnie.
- Wszystko jest ze mną dobrze, nawet powiedziałbym bardzo dobrze - Odpowiedziałem, nie przestając się do niego szczerzyć.
- Tak? A powiedz mi proszę, z jakiego powodu jesteś taki ciepły? - Podpytał, przyglądając mi się uważnie, stawiając Hane na ziemię, no i właśnie, jeżeli chodzi o Halę, dlaczego on znowu ją nosi? Czy w końcu może zacząć mnie słuchać, kiedy mówię do niego, że ma przestać? Jak tak dalej pójdzie, to te dzieci będą miały po trzy lata i wciąż będą chciały na ręce. I czy my tego chcemy? Nie sądzę. A może to po prostu ja jak zwykle dramatyzuje, wiedząc co miałem z pozostałymi dziećmi, kiedy mój mąż odszedł z tego świata.
- To może mieć coś wspólnego z pełnią - Wytłumaczyłem, nie przestając się szczerzyć.
Ten dzień będzie dla mnie naprawdę bardzo wyjątkowe, zresztą jak każda pełnia, niewiele pamiętam, ale bawię się podczas niej znakomicie, a przynajmniej takie mam wrażenie, bo skoro tego nie pamiętam, nie mogę być pewien czy dobrze się bawię.
- Czekaj, czekaj, a więc chcesz mi powiedzieć, że dzisiaj jest pełnia? - Zapytała, wyglądając na zaskoczonego i nie do końca rozumiejącego chyba moje słowa.
- No tak, przecież mówiłem, że jest pełnia, przed chwilą przecież to powiedziałem, jest dzisiaj pełnia - Powiedziałem to wolniej, aby na pewno doszło to do niego.
Sorey jednak po moich słowach brzmiał na bardziej przerażonego niż z tego powodu zadowolonego. Ale dlaczego? Przecież ja nic złego nie robię, chyba. Bo tak w sumie, skoro nie pamiętam, co robię, to nie wiem, czy robię coś złego, czy robię coś dobrego, czy w ogóle cokolwiek robię i dlaczego w ogóle o tym teraz myślę. Ja to chyba naprawdę jestem zakręcony, a wszystko dlatego, że jest pełnia.
- No dobrze, to może chcesz się położyć? - Zapomniał, co wywołało spore poruszenie we mnie, jak to się położyć? Czy ja wyglądam na osobę zmęczoną? Nie jestem zmęczony, nie chcę się kłaść, chcę coś robić. Chcę dużo robić, chcę móc coś robić.
- Słucham? NIE! - Zawołałem, zachowując się troszeczkę jak dziecko. No ale trudno w tej chwili wcale mnie to nie obchodziło. - Ja nie chce leżeć, nie chce siedzieć, nie chce eee, niczego innego co związane jest z odpoczynkiem. Ja chcę wyjść na dwór albo nie, chcę pobawić się z dziećmi albo jeszcze lepiej, zjadłbym dobre lody. No tak pójdę do miasta i kupię lody - Odezwałem się, a w mojej głowie powstawało miliardy nowych pomysłów, na to, co mógłbym w tej chwili zrobić. No i jak ja miałem w tej chwili myśleć nad jedną rzeczą, kiedy tak wiele na raz miałem szumów w głowie.
- Lody? Chcesz lody? - Podpytał, unosząc jedną brew ku górze.
- Co? Nie, nie chce lodów skąd takie pytanie? Wolę iść nad wodę - Powiedziałem, stawiając talerze pełne jedzenia dla naszych szkrabów, nie zapominając też o mężu, któremu w tym rozpędzie również zrobiłem śniadanie, a skoro już je zrobiłem, to musiał zjeść, no przecież nie możemy marnować jedzenia prawda?
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz