Muszę przyznać, przerażony trochę byłem. Już mam za sobą całkiem dużo pełni spędzonych z Mikim, i zazwyczaj podczas tych pełni dobiliśmy jedną i tę samą czynność, co nas obu po równo wymęczała, ale i dawała nam naprawdę sporo przyjemności. Odkąd jednak pojawiły się dzieci, Mikleo nie za bardzo szalał w pełnie, więc troszkę mi się o tym zapominało. Aż do teraz. I co ja mam z nim zrobić? Nie spędzę z nim całego dnia na seksie, kiedy mamy pod opieką dzieci. Na przekazanie im komis pod opiekę też już raczej za późno było, gdybym wiedział o tym wczoraj, może udałoby mi się coś zorganizować, no ale dzisiaj może być z tym kłopot. I co ja mam teraz zrobić? Nie ogarnę go tak łatwo. I coś mi się wydaje, że nawet on siebie nie ogarnia. Mówi coś o lodach, później o wodzie, teraz podaje nam śniadanie... Czy on w ogóle wiedział, że dziewczynka przyszła do mnie na górę sama? Nie byłem tego pewien, ale wolę nie ryzykować. Dzieci dzisiaj będą musiały być w pełni pod moją opieką. Nie wiem, jak mi się uda ogarnąć i dzieci, i dom, i zwierzaki, i nadpobudzonego męża, ale nie mam za bardzo w tym momencie wyjścia.
– Możemy potem udać się nad jezioro – zaproponowałem niepewnie, sadzając dzieci do ich siedzonek. Nie wiem za bardzo, czemu Mikleo przygotował śniadanie także mnie. Od dawna nie jadam śniadań... i obiadów. I kolacji. Bardzo sporadycznie coś przekąszę, ale znacznie częściej coś piję. Czy to herbatę, czy to kawę, czasem czekoladę, albo jakiś sok. Jednak jedzenie...? Nawet kiedy kupuję im słodkości, no to kupuję im, nie sobie. Chyba jednak teraz za bardzo wyjścia to ja nie mam.
– Ale ja nie chcę nad jezioro. Jezioro znam doskonale, i jest bardzo nudne. Może poszedłbym nad rzekę. O, albo do wodospadu! Wodospady są ekstra! Czasem za nimi znajduje się tajne przejście, na przykład do ruin. O, pozwiedzałbym dzisiaj z tobą ruiny. Pozwiedzamy ruiny? – spytał, a ja w końcu dowiedziałem się, jak czuje się mój mąż, kiedy ja mu nawijam o dwudziestu rzeczach naraz. Nigdy więcej tego nie zrobię.
– Owieczko, nie możemy zwiedzać ruin. Mamy dzieci pod opieką, musimy się nimi zająć – mówiłem powoli i spokojnie mając nadzieję, że coś do niego dotrze.
– No tak, dzieci. Ale wiesz co? Dzieci nigdy nie widziały wodospadu. A wodospady są przepiękne! – mówił dalej, a ja dostrzegłem pewien progres, gdyż wrócił do starych tematów, a nie zaczął nowy.
– Z tego co wiem, kochanie, tu w pobliżu żadnych wodospadów nie ma. Mamy tylko jezioro – przypomniałem mu, czym wywołałem na jego twarzy smutek.
– No racja... To znajdę jeden i do was wrócę – obwieścił wesoło, po czym skierował się w stronę drzwi. Wiedziałem, że jeżeli przez nie przejdzie, już go dzisiaj nie zobaczę, a na to pozwolić nie mogłem. Co, jeżeli coś mu się stanie? Ktoś go skrzywdzi? Gdzieś się zgubi? Szybko wstałem od stołu i złapałem go za nadgarstek w ostatnim momencie. Od drzwi dzielił go zaledwie jeden krok.
– Nie musisz nam szukać żadnych wodospadów. Zjemy, i pójdziemy nad jezioro. A potem na lody. Chciałeś przecież lody, prawda? – zaproponowałem, mając nadzieję, że to go zatrzyma w domu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz